Reportaż Marcina Gutowskiego Franciszkańska 3 i książka Ekke Overbeeka Maxima Culpa dowodzą, że Karol Wojtyła jako arcybiskup metropolita krakowski zajmował się sprawami czterech księży-pedofilów, przy czym o jednym z nich, ks. Sadusiu – tym, którego kard. Wojtyła wysłał do Austrii, zatajając przez kard. Königiem prawdziwy powód zsyłki – nie można z całą pewnością powiedzieć, że był pedofilem. Nie ma wątpliwości, że ks. Saduś był homoseksualistą, który uwodził czy też molestował młodych chłopaków. Ale co to jest młody chłopak? Być może wszystkie ofiary Sadusia przekroczyły obowiązujący w Polsce wiek zgody (15 lat), a nawet wiek zgody wedle obowiązującego wówczas Kodeksu Kanonicznego (16 lat), co by czyniło z Sadusia typka odrażającego, ale nie pedofila w sensie prawnym. Ale pozostała trójka bez wątpliwości była drapieżnymi pedofilami, a kard. Wojtyła radził sobie z nimi tak, jak chyba wszyscy inni biskupi w tamtych czasach, czyli nie radził sobie w ogóle. Właściwie chodziło wyłącznie o ochronę Kościoła przed skandalem, kary, jeśli były wymierzane, były łagodne, kard. Wojtyła, ufając księżom obiecującym poprawę, przenosił ich do innych placówek, gdzie łamiąc dane obietnice mogli kontynuować swój proceder, a o krzywdę i cierpienie ofiar zupełnie nikt się nie troszczył.
Wszystkie ujawnione przypadki pochodzą z materiałów SB, zresztą nie zbieranych przeciwko Wojtyle, ale do szantażowania tych właśnie księży. Duszący się własną hipokryzją PiS grzmi, że materiały przeciwko Wojtyle pochodzą z ubeckich teczek, a więc są niewiarygodne. A na czymże innym opierał się Macierewicz tworzący w 1992 swoją słynną listę lub PiS szkalujący Wałęsę!? Wtedy ubeckie teczki były w porządku (z dokładnością do lojalki Jarosława Kaczyńskiego, która, jako jedyna, została sfałszowana). Materiały o księżach-pedofilach, z którymi miał do czynienia abp Wojtyła, pozostają dziś w zasobach IPN. IPN od lat jest całkowicie kontrolowany przez PiS, niektórzy więc spekulują, że bez zgody władz PiS materiały te nie zostałyby ujawnione dziennikarzom. To PiS, dzisiaj semper fidelis, ogłaszający się największym obrońcą czci papieża JPII, tak naprawdę doprowadził do ujawnienia kompromitujących informacji na jego temat, żeby podzielić i spolaryzować społeczeństwo, ułatwiając sobie grę wyborczą. To byłoby bardzo w duchu PiS, tej obłudnej, zakłamanej i jednej z najbardziej szkodliwych formacji politycznych w całych dziejach Polski.
Mniejsza jednak o to. W całej archidiecezji krakowskiej pracuje ~2000 księży, więc gdyby przyjąć statystyki amerykańskie, ok. 4%, może nieco więcej, duchownych dopuszczało się różnej rangi przestępstw seksualnych wobec nieletnich i powinniśmy się spodziewać ~80 sprawców. A mamy czterech. 20 razy mniej. Gdyby kard. Wojtyła podczas swojej kariery metropolity zetknął się tylko z czterema księżmi-pedofilami, zaledwie 2‰ księży podlegających jego jurysdykcji, jako papież JPII mógł przypuszczać, że tacy przestępcy zdarzają się naprawę rzadko. Bo że się zdarzają, bez wątpienia wiedział. Ale ilu ich było? Ze sprawami ilu pedofilów kard. Wojtyła mógł się zetknąć jako metropolita? Jakiej skali problemu mógł się spodziewać, gdy obejmował władzę nad całym Kościołem?
Niektórzy sprawcy mogli się dobrze kryć, inni wykorzystywali fakt, że ofiary wstydziły się mówić o doznanych krzywdach lub też ich rodziny, pozostając w klerykalnym szacunku wobec księdza, wręcz im tego zabraniały. To, że poznane materiały pochodzą z materiałów SB, może świadczyć tak o tym, że ich obecni dysponenci zdecydowali się ujawnić tylko te, jak i o tym, że SB nie wiedziało o wielu więcej przestępcach: SB bardzo dokładnie starało się inwigilować księży i taki smaczny kąsek, jak pedofilia, zwłaszcza homoseksualna, na pewno zostałby odnotowany w teczce księdza. No, ale bardzo dużo materiałów SB zostało bezpowrotnie zniszczonych na przełomie 1989/90. Tak więc nie wiemy nawet tego, ilu księży-pedofilów z archidiecezji krakowskiej odnotowała SB, tym bardziej zaś, o ilu z nich wiedział kard. Wojtyła. Nie wiemy i być może nigdy się tego nie dowiemy z bezpośrednich źródeł.
Materiały z postępowań kanonicznych przeciwko występnym księżom, jeśli do nich dochodziło, pozostają tajne i niedostępne dla badaczy.
Żeby więc zorientować się, ile wiedział abp. Wojtyła, trzeba by przeprowadzić drobiazgową kwerendę, podobną do tej, jaka pokazana jest w filmie Spotlight. Przeanalizować rokroczne spisy księży archidiecezji z czasów, gdy metropolitą był kard. Wojtyła i wyłapać tych, którzy dziwnie często zmieniali parafie lub też z niewytłumaczalnych powodów pozostawali bez przydziału. A potem spróbować prześledzić losy tych konkretnych księży, postarać się odszukać świadków, może ktoś coś wie, coś pamięta. Oczywiście w niektórych przypadkach okaże się, że ksiądz był zwyczajnie kłótliwy, był alkoholikiem lub malwersantem i dlatego był przenoszony z miejsca na miejsce, albo ciężko chorował i dlatego był bez przydziału, ale na pewno dałoby się wykryć takich, których arcybiskup próbował, w pewnym sensie, ukryć, a na pewno oderwać od dotychczasowego środowiska. No i co z nimi? To mogłoby dać pewne oszacowanie, ile kard. Wojtyła znał takich przypadków ze swojej diecezji.
Ale obecnie tego chyba nie da się zrobić. Abp Marek Jędraszewski postanowił utajnić wszystkie akta personalne księży i chyba te doroczne spisy też.
Jak mówi prawica, gdy ktoś nie ma niczego do ukrycia, to niczego nie ukrywa.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.