Zabili nam rzekę, pieprzone sukinsysny, zabili nam rzekę.
Po blisko trzech tygodniach od pierwszych sygnałów wciąż nie wiadomo, kto zabił Odrę. Może wielki, państwowy zakład przemysłowy, z dyrektorem, który nic nie wie o technologicznej naturze prowadzonego przedsięwzięcia, ale ma odpowiednią rekomendację partyjną, a musi minimalizować koszty. A może prywatna firma krewnego lokalnego działacza PiS, korzystająca dotąd z przychylności lokalnego urzędnika Wód Polskich i cichcem, nocami zrzucająca ścieki do Odry. A może rozszczelniło się nielegalne „składowisko” toksycznych odpadów, sprowadzanych do Polski w latach ’90 i później. A może wręcz nierozpoznane składowisko broni chemicznej z czasów WWII. A może to tylko raptowny, być może spowodowany jakimś impulsem zewnętrznym, wykwit sinic, a sinice produkują silne fitotoksyny. Policja obiecuje milion złotych nagrody za wskazanie sprawcy skażenia, tymczasem nie to jest zadaniem pierwszoplanowym!
Najważniejsze jest jak najszybsze, jak najbardziej wydajne ograniczenie skutków zatrucia, aby nie niszczyć więcej wód, zwierząt wodnych, ptaków, zwierząt lądowych domowych i dzikich, ludzi i upraw. Rząd wciąż nie informuje, co robić, nie pomaga samorządom i lokalnym społecznościom, które na własną rękę próbują ratować, co się da. Dalej – i to jest najważniejsze z punktu widzenia państwa! – trzeba wyjaśnić, dlaczego zwiodły służby państwowe, Inspektoraty Ochrony Środowiska, przedsiębiorstwo Wody Polskie i policja, nie robiąc nic w celu powstrzymania skażenia, nawet nie ustalając, jaka jest chemiczna natura skażenia, nie ostrzegając ludzi w dół rzeki, nie informując Niemców, przeciwnie, do ostatniej chwili zakłamując rzeczywistość, lekceważąc problem, a gdy już się nie dało udawać, że problemu nie ma, próbując zrzucić odpowiedzialność, przynajmniej moralną, na opozycyjne wobec PiS samorządy. Albo na Niemców, tak jakby zanieczyszczenia mogły płynąć dziesiątki kilometrów w górę rzeki (no, może w PiSowskiej geografii jest to możliwe). I co zrobić, aby taka indolencja służb, wręcz abdykacja państwa, nigdy już się nie powtórzyła.
Łatwo jest powiedzieć, że przyczyną jest obsadzenie Inspektoratów Ochrony Środowiska i państwowego przedsiębiorstwa Wody Polskie przez PiSowskich działaczy i ich niewydarzonych krewnych. Oczywiście jest prawdą, że tacy – i bodaj tylko tacy – ludzie pracują w strukturach i firmach obsadzanych z klucza partyjnego, ale problem jest głębszy. PiS odebrał samorządom kompetencje w zakresie ochrony środowiska i nadzoru nad wodami powierzchniowymi, centralizując je i podporządkowując formalnie rządowi, a faktycznie partyjnej centrali PiS.
Przywódcy PiS, mentalnie ukształtowani w czasach gomułkowskich i skostniali w tamtych formach myślenia, uważają tamten system za dobry; ich jedynym zastrzeżeniem jest, że to nie oni wtedy rządzili, nie zaś sama forma rządów. Przywracają więc tamten centralistyczny system, w którym czuli się dobrze, ze wszystkimi jego fatalnymi konsekwencjami. A w centralistycznym, autorytarnym systemie, w którym rządowa propaganda głosi, iż Polska rośnie w siłę, a ludzie żyją dostatniej, to nie informacje płyną z dołu do góry, ale polecenia z góry w dół. Informacja, że gdzieś w Oławie dzieje się coś strasznego z Odrą, mogłaby zakłócić błogie samozadowolenie władzy. Ba, opozycja mogłaby taką informację wykorzystać by pokazać, że władza PiS sobie nie radzi. Niedoczekanie!
Ustalenie sprawcy, choć z pewnością ważne, jest mniej istotne, niż zapobieganie dalszym skutkom zatrucia i wyjaśnienie przyczyn fakapu po stronie polskich służb.
Z danych, które płyną z Niemiec, wynika, że polskie służby próbowały coś zrobić: Niemcy zarejestrowali szybkie poniesienie się poziomu Odry o 30 cm. To sugeruje, że w Polsce spuszczono wodę ze zbiorników retencyjnych, aby rozcieńczyć, wypłukać truciznę. To znaczy, że po polskiej stronie, w Wodach Polskich, ktoś już coś wiedział kilka dniu temu i próbował jakoś (być może nieudolnie, ale jakoś) przeciwdziałać zagrożeniu. Ale myśmy nie usłyszeli w tej sprawie żadnego komunikatu ze strony polskiej!
Ten, kto otruł Odrę, jest przestępcą. Wyjątkowo głupim przestępcą, bo zabijając drugą co do wielkości rzekę w Polsce, szkodzi środowisku i milionom ludzi, w tym najprawdopodobniej sobie samemu i własnej rodzinie. Ale ci, którzy przez co najmniej dwa tygodnie ukrywali problem, lekceważyli go, w żywe oczy łgali, że problemu nie ma lub jest niewielki, nie próbowali nic zrobić, by mu zaradzić lub choćby zrozumieć jego chemiczną naturę, byle tylko nie przyznać się do własnej niekompetencji i własnych zaniedbań, są równie wielkimi przestępcami. A może nawet większymi.
Hej, PiS i wasi wyborcy, słyszycie? Zabiliście nam rzekę, pieprzone sukinsyny. Niech was piekło pochłonie!









Musisz być zalogowany, aby dodać komentarz.