W dzisiejszej Wyborczej Mateusz Mazzini publikuje znakomity tekst o narastającym izoloacjonizmie w amerykańskiej administracji. I nie jest to jakiś miękki izolacjonizm, tylko całkowita utrata zainteresowania wszystkim, co nie leży w bezpośrednim interesie Ameryki. Tym bardziej, że Partia Demokratyczna jakieś zainteresowanie światem zewnętrznym wykazywała, a „europejskie wartości”, wszystkie te prawa człowieka, prawa mniejszości, nie mówiąc o takiej abominacji, jak powszechna służba zdrowia, są dla MAGA całkowicie nieamerykańskie.
To, co dzieje się na zewnątrz USA, jest po prostu kontynuacją strategii wymierzonej w krajowych przeciwników. Wszystko w stosunku i posunięciach Trumpa, Vance’a […] wobec Europy stanie się jasne, gdy zrozumiemy, że Unia Europejska jest dla nich po prostu transatlantyckim przedłużeniem Partii Demokratycznej.
Stany powinny się skupić na sobie: all security is homeland security, jak stwierdził Steve Bannon. Tak więc Stany porzucą Tajwan, tym bardziej porzucą Europę, porzucą nawet Bliski Wschód. Wycofają się z rywalizacji z Chinami o wpływy w regionie Indopacyfiku, a więc nie będą już także wspierać Japonii, Korei Południowej czy Australii, przestaną walczyć z terroryzmem, wspierać prawa człowieka, walczyć o postęp demokracji w innych krajach. Na razie to może nie być oczywiste, bo wszystko przesłania chwiejny i kapryśny Donald Trump, który raz mówi jedno, innym razem drugie, jest do tego łasy na pochlebstwa i chciałby, aby wszyscy kupowali jak najwięcej produktów amerykańskiego przemysłu, więc ktoś może mieć nadzieję, że jeśli się Trumpowi przypodoba, ten utrzyma amerykański parasol nad jego krajem. Nic bardziej błędnego, twierdzi Mazzini, bo realne decyzje podejmowane przez Trumpa, bądź ich brak, oznaczają słabnące zaangażowanie Ameryki w sprawy reszty świata.
A poza tym po Trumpie prezydentem zostanie J.D. Vance, izolacjonista najtwardszy z twardych, który już dziś, jak się wydaje, ma znacznie większy wpływ na amerykańską politykę zagraniczną, niż jakikolwiek inny wiceprezydent w przeszłości. Za prezydentury Vance’a USA całkowicie skupią się na sobie i swoim „bliskim otoczeniu” w Ameryce Łacińskiej, a raczej w jej części, od Meksyku po Wenezuelę i Kolumbię. Pustkę po USA wypełnią Chiny, a w Europie Rosja, przy czym jeśli Europa się ogarnie, jakieś szanse na powstrzymanie Rosji istnieją (to już jest uwaga moja, nie Mazziniego).
Postęp amerykańskiego izolacjonizmu to, według Mazziniego, proces nieuchronny. Mamy przechlapane. Nasza cała nadzieja w tym, że Europie, ale tylko działającej wspólnie, uda się powstrzymać Rosję. Jednak stosunki polityczne i gospodarcze z Chinami i Stanami tylko się pogorszą. W szczególności ze strony USA czeka nas „cyfrowa kolonizacja”.
***
Polska polityka, w zestawieniu z globalną zmianą równowagi, nie ma wielkiego znaczenia, ale dla nas oczywiście jest interesująca. W Polsce wciąż są wpływowe prawicowe grupy – PiS, Konfederacja, otoczenie Nawrockiego (moim zdaniem są to trzy różne grupy) – które albo wierzą, że Ameryka obroni nas przed Rosją, albo przynajmniej głośno mówią, że w to wierzą, czyniąc z tej wiary podstawę polskiej polityki zagranicznej. Bo Trump obiecał Nawrockiemu, że nie wycofa amerykańskich wojsk z Polski, ludzie Nawrockiego mają dobre kontakty z ludźmi Trumpa, a polska prawica wierzy w to samo, co MAGA, na granicy kultu cargo. Mazzini:
Przywiązywanie wagi do słów Trumpa […] jest w najlepszym razie naiwnością. […] Jeśli [doradcy Nawrockiego] rzeczywiście ufają Trumpowi, to albo są skrajnie naiwni, albo strasznie niedoinformowani. Co świadczyłoby o niekompetencji, bo przecież nie trzeba mieć głębokich znajomości w Departamencie Stanu, Obrony czy w gabinetach Republikanów, dokumenty, przecieki, raporty są dostępne mniej lub bardziej publicznie. Czy ludzie Nawrockiego tego nie wiedzą, czy to wypierają?
Ani jedno, ani drugie. Największy błąd przy ocenie polskich polityków prawicowych* polega na tym, iż myślimy, że im zależy na dobru Polski. Ach, gdybyż oni tylko zrozumieli, że <coś tam> jest dobre dla Polski, to by na pewno to zrobili! Czemu tego nie rozumieją? Musimy im to wytłumaczyć! Nic podobnego. Politycy PiS, Konfederacji i ci z otoczenia Nawrockiego, to nie są polscy patrioci, niezależnie od tego, co oni sami o sobie mówią. To tylko „gromada chamowatych, spoconych w pogoni za władzą mężczyzn” (© Andrzej Celiński). Jedni chcą tej władzy, żeby się dorobić. Inni, żeby zaleczyć swoje kompleksy i dotkliwe poczucie braku docenienia. Dla jeszcze innych władza jako taka, władza dla samej władzy i wynikające z niej poczucie sprawczości jest jak narkotyk. Reszta natomiast chce wcielać w życie swoje mniej lub bardziej złowieszcze ideologie. Ale patriotów, którym zależałoby na dobru Polski, nie ma tam wcale. Tak więc nieważne, czy Trump rzeczywiście wesprze Polskę, czy tylko tak powiedział i czy oni mu naiwnie wierzą, czy nie. Ważne, że wszyscy oni sądzą, iż głoszenie, że w Ameryce, która przenigdy nie opuści swojego wiernego sojusznika, cała nasza nadzieja, pomoże im w uzyskaniu i utrzymaniu władzy.
Rekapitulując, realnym priorytetem Stanów Zjednoczonych pod obecnym kierownictwem nie jest obrona demokracji, Europy i swoich sojuszników przed innymi potencjalnymi hegemonami, tylko zapewnienie bezpieczeństwa wewnętrznego Ameryce, jakkolwiek pokracznie to bezpieczeństwo byłoby rozumiane. Realnym priorytetem polskiej prawicy nie jest dobro Polski, tylko zdobycie i utrzymanie władzy.
*Jak zawsze odróżniam polityków, działaczy, nominatów i medialnych apologetów prawicy od ich wyborców, bo ci rzeczywiście mają prawo ulegać złudzeniom.
Musisz być zalogowany, aby dodać komentarz.