Obrzydliwe nic

Władimir Putin podczas wystąpienia kończącego spotkanie w Anchorage:

Wiele razy mówiłem, że naród ukraiński, to naród bratni, co może wydawać się dziwne w obecnych okolicznościach. Więc wszystko to, co dzieje się, jest dla nas tragedią i wielkim bólem, dlatego jesteśmy szczerze zainteresowani, by skończyć z tą sytuacją.

Sadystyczny, masowy morderca mówi, że jest mu przykro, iż jego ofiary cierpią. Ale gdyby go ładnie poprosiły i jeszcze odpowiednio zapłaciły, to może by przestał je mordować. Przynajmniej na jakiś czas. W każdym razie poważnie by się nad tym zastanowił. Pomyśli o tym jutro.

***

Szczyt w Anchorage nie przyniósł żadnych konkretów, choć podobno Putin, ludzki pan, nie domaga się już, aby Ukraina wycofała się z nieokupowanych części obwodów zaporoskiego i chersońskiego, a jedynie z nieokupowanych części Donbasu. Poza tym Putin przynajmniej po części wrócił na dyplomatyczne salony i zyskał kilka kolejnych tygodni, podczas których Stany nie nałożą na Rosję nowych sankcji, nie nałożą sankcji na wielkich partnerów handlowych Rosji i nie zwiększą dostaw uzbrojenia dla Ukrainy, będą za to naciskać na Europę, by odpuściła z tym wspieraniem Ukrainy. Tak to jest, gdy na przeciw otoczonego pochlebcami narcyza-amatora o niezwykle wybujałym ego staje profesjonalista po twardej szkole KGB, wspierany przez równie profesjonalny sztab. I co z tego, że ten drugi jest morderczym paranoikiem?

Napis „pursuing peace” to jakiś ponury żart

Na marginesie, rzadko zwraca się uwagę na to, że jest jedna rzecz, która łączy putinowską Rosję i Stany Trumpa: głęboka niechęć do Unii Europejskiej. Silna i zjednoczona Unia najwyższym wysiłkiem zapewne jest w stanie oprzeć się politycznym i ekonomicznym naciskom Rosji i Stanów (głównie politycznym ze strony Rosji i głównie ekonomicznym ze strony Stanów), ale żadne pojedyncze państwo członkowskie – nawet te najsilniejsze: Francja, Niemcy, UK (już nie w Unii, ale wciąż w Europie) – samodzielnie nie. Dlatego i Putin, i Trump marzą o jak największym osłabieniu, dezintegracji UE.

Ten sentyment łączy zresztą nie tylko Putina i Trumpa, ale także Xi.

 

Ośmiorniczki 2.0

Okazało się, że w jednym z sektorów KPO, HoReCa*, wnioskowano o rzeczy przedstawiane jako luksusowe. PiS robi z tego „największą aferę rządów Tuska”, tworząc przekaz, jakoby jeśli nie całość, to większość środków z KPO została sprzeniewierzona.

PiS bardzo chciałby powtórzyć sukces afery ośmiorniczek, opierając się zresztą na tym samym zespole skojarzeń, co wówczas: PO trwoni pieniądze na obrzydliwy luksus. Bo wnioskodawcy kupili kije golfowe! Sauny! Jachty! Zwykli ludzie z tego nie korzystają, podobnie jak nie jedzą ośmiorniczek, to tylko elity, zdeprawowane i złodziejskie, tak robią. Do tego ośmiorniczki, golf i jachty budzą niejasne skojarzenia z mafią. Trzeba powołać komisję śledczą! Na pohybel!

Tymczasem

  • Sektor HoReCa wpisał do KPO PiS, za PiS także ustalono zasady przyznawania środków
  • Wśród oceniających wnioski na poziomie lokalnym było wiele osób wskazanych przez PiSowskie samorządy, w tym mąż Beaty Szydło. Radny PiS z Ostrowi Mazowieckiej, prowadzący firmę zajmującą się pozyskiwaniem dofinansowania z UE, pisał sporo wniosków o zakup „jachtów”
  • Kije golfowe kupiła wypożyczalnia sprzętu sportowego, saunę chce zainstalować ośrodek wypoczynkowy – a co mieli kupić, tomograf? – a rzekome „jachty” to łodzie, motorowe lub żaglowe, na wynajem dla turystów na Mazurach; podobnie rzecz się ma z innymi „skandalicznymi” zakupami z tego programu
  • Ale najważniejsza jest skala. Wsparcie dla sektora HoReCa to 0,5% procenta całości KPO. Nie ma możliwości, aby na HoReCa wydano środki spoza tej puli. PiS robi larum o to, że wydając 100 zł, być może nieprawidłowo wydano 50 gr.
  • Całość środków KPO to ok. 240 mld zł. 0,5% z tego to 1 mld 200 mln zł. To dużo. Ale fatycznie dotąd wydano z tej puli 10%, czyli 120 mln. Mówimy więc o potencjalnie źle wydanych 5 gr ze 100 zł. Zgroza, zgroza!

Nawiasem mówiąc, 120 mln to akurat tyle, ile ksiądz od salcesonu bezprawnie dostał od Ziobry.

Obecną sytuację od afer z czasów PiS odróżnia także sposób jej rozwiązywania. Rząd nie udaje, że nic się nie stało, ba, domniemane nieprawidłowości zostały wykryte jedynie dzięki temu, że to rząd opublikował wszystkie dane. PiS tymczasem zawsze szedł w zaparte, udawał, że wszystko było w porządku, a krytyka była wyłącznie polityczna, nie merytoryczna. Teraz ruszają kontrole, na których najbardziej zresztą ucierpią przedsiębiorcy, których wnioski są uczciwe. Ucierpią, bo wypłaty dla nich zostaną wstrzymane na długie tygodnie. Ale oczywiście, jakieś błędy, wnioski naciągane, może wręcz przekręty się znajdą. Byłoby wręcz statystycznie nieprawdopodobne, gdyby się nie znalazły.

No i jest prawdą, że bliscy krewni posłów i działaczy Koalicji 15 Października nie powinni byli składać wniosków, nawet jeśli były one w pełni uzasadnione. Nie powinni byli i już. Ze względu na wizerunek całej koalicji. Oczywiście za PiSu krewni PiSowskich posłów hurmem składali wnioski w uruchamianych wówczas projektach i było to jak najbardziej w porządku :-/

Żadnej „afery KPO” więc nie ma, jednak rząd przegrywa, i to boleśnie, na jednym polu: komunikacji, tak zewnętrznej, jak i wewnętrznej. PiS w zasadzie nie potrafi nic, tylko kraść, ale PR i odpowiedzialny za nie aparat analityczny mają znakomity. Obecna koalicja może i umie coś tam, coś tam, ale PR u nich leży. Na dnie, pod metrem mułu. Rząd pozwolił sobie narzucić narrację i dość niezbornie, a przede wszystkim z dużym opóźnieniem na nią odpowiada. Rzecznik rządu jest, a przez pierwsze dni jakoby go nie było. Ministra na urlopie. Poszczególni ministrowie i wiceministrowie mówią rzeczy, jakie im przyjdą do głowy, ale nie bardzo widać w tym jakąś przemyślaną strategię, jakąś kontr-narrację. A PiS swoją kłamliwą narracją wali w koalicję, jak w bęben.

No i jest jeszcze komunikacja wewnętrzna. Donald Tusk zapewne zostawił ministrze Katarzynie Pełczyńskiej-Nałęcz dużo swobody w zarządzaniu tym programem, czego ona zazdrośnie strzeże. No i fajnie. Ale Pełczyńska-Nałęcz musiała już dwa tygodnie temu wiedzieć, że jest jakiś problem, a przynajmniej potencjalny problem, skoro zwolniła prezeskę PARP, która obsługiwała wnioski HoReCa. I co, nie poinformowała o tym ani Tuska, ani Szłapki, żeby zawczasu przygotować się na zarzuty stawiane przez PiS?! Lub też poinformowała, ale centrala tego nie ogarnęła? Koalicja demokratyczna chyba wciąż naiwnie wyobraża sobie, że prawda sama się obroni. Wolne żarty. Na dodatek teraz Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz i zwolniona prezeska PARP w mediach społecznościowych zwalają winę jedna na drugą. To jest zupełnie nieprofesjonalne.

*HoReCa – Hotel, Restaurant, Catering, branże, które szczególnie mocno ucierpiały na skutek pandemicznego lockdownu.

6 sierpnia

6 sierpnia 2025 mógł być pięknym dniem w historii Polski, ale nie jest, gdyż prezydentem właśnie zostaje kibol, oszust, lichwiarz, domniemany sutener, w dorosłym życiu na potęgę sprzeniewierzający publiczne pieniądze, dumny ze swoich znajomości z gangsterami. Taką przebodli nas ojczyzną, chciałoby się powiedzieć, tak zdecydowali wyborcy. Podobno tak zdecydowali: nie ma pewności, ale jak już wiele razy pisałem, jest bardzo prawdopodobne, że taki właśnie był wynik wyborów.

Po Karolu Nawrockim, z jego dotychczasową drogą życiową, nie spodziewam się niczego dobrego. Będzie źle. Nie wiem, czy tylko źle, czy bardzo źle, czy wręcz koszmarnie źle – myślę, mam nadzieję, że jednak nie koszmarnie. Ale nic mnie tu nie zaskoczy. Spodziewam się jednak, że Nawrocki kopnie Jarosława Kaczyńskiego w zad, że ten się nogami nakryje. Nie od razu. Może za rok, gdy już okrzepnie na urzędzie. To oczywiście nie będzie oznaczać niczego dobrego dla Polski, ale każda porażka Kaczyńskiego to będzie miód na moje serce. Nadal będzie fatalnie, ale to nie Kaczyński będzie decydował o dalszych losach naszego kraju.

Pewną pociechę czerpię także z faktu, że z urzędu prezydenta odchodzi dr Andrzej Duda. Człowiek tak pozbawiony charyzmy, jakichkolwiek zdolności przywódczych, wyobraźni, autorytetu, żenujący, wręcz groteskowy, przez lata pokornie znoszący upokorzenia ze strony Jarosława Kaczyńskiego, podważający międzynarodową pozycję Polski, destruktor praworządności. Niektórzy go bronią, że Ukraina, że dwukrotnie zawetowane lex Czarnek, że nie pozwolił zniszczyć TVNu. Cóż, w sprawie Ukrainy, gdzie zresztą też bywał chwiejny, zachował po prostu minimum przyzwoitości, lex Czarnek kazała mu zawetować żona, a obronić TVN Amerykanie. Ubrdał sobie, że ma kompetencje monarsze, że jeśli on coś postanowi, to tak jest, choćby prawo stanowiło inaczej, bo on jest jak król. Aż dziw, że nie zabrał się za leczenie skrofułów.

Może po prostu nie wiedział, że może.

Ale ja mu nie życzę źle. Spodziewam się, że obejmie go miłosierdzie zapomnienia. Najdalej za kilka miesięcy ludzie będą jedynie mgliście wspominać, że był jakiś Adrian Duda.