Przeszłość Karola Nawrockiego pokazuje, że jest to typ ogólnie nieciekawy. To nie jest nawet jakiś wielki przestępca, którego zbrodnie budziłyby grozę pomieszaną z pewnym podziwem. To „tylko” gość, który za młodu bogatemu klientowi dostarczy panienki do hotelu, obije komuś mordę stojąc na bramce i będzie się łomotał z innymi kibolami na ustawce, a gdy już dorośnie, będzie konfabulował, nie płacił za wynajęty apartament, pożyczał na lichwiarski procent, sprzeniewierzy powierzone fundusze i wyłudzi mieszkanie, jeśli tylko będzie po temu okazja. Zatrudni w IPN kolegów z klubu bokserskiego (albo z bramki?) i poręczy za neonazistę, który pobił się z duńską (!) policją. Kilku jawnych gangsterów jest dumnych ze znajomości z Nawrockim, a koleś zwany Wielki Bu publicznie deklaruje, że będzie na niego głosował.
Karol Nawrocki to nie jest jakiejś wielkiej klasy zbrodniarz, a tylko przeciętny rzezimieszek, któremu lepiej nie wchodzić w drogę. Ale przeszłość całkowicie dyskwalifikuje go do objęcia stanowiska prezydenta – tak naprawdę, do objęcia jakiegokolwiek stanowiska państwowego – tak ze względu na kwalifikacje moralne, jak i na możliwość ulegania szantażowi, gdy obce służby lub więksi od niego przestępcy zagrożą, że ujawnią jeszcze więcej kompromitujących go materiałów.
A jednak PiS go wystawiło jako swojego kandydata, a gdy kolejne obrzydliwe fakty z przeszłości Nawrockiego są ujawniane, partia broni go, jak niepodległości. Dlaczego?! Nigdy nie miałem zbyt wysokiego mniemania o moralnych kwalifikacjach PiS, ale oni przynajmniej pozowali na statecznych konserwatystów, obrońców tradycyjnych wartości, niezłomnych szeryfów walczących z przestępcami. Wspieranie Nawrockiego całkowicie burzy ten obraz. Czemu PiS to robi?
Jest kilka możliwych odpowiedzi.
Najprostsza jest taka, że Jarosław Kaczyński nie znał przeszłości Nawrockiego aż tak dobrze, jak my ją znamy teraz. Wystawił outsidera Nawrockiego, żeby nie wzmocnić żadnego z PiSowskich baronów, a teraz trzyma się tego wyboru, bo po prostu organicznie nie jest w stanie przyznać się do pomyłki.
Inny wariant tej odpowiedzi brzmi, że Kaczyński nie znał aż tak dobrze, nie chciał wzmocnić baronów, a teraz broni, bo a) boi się, że jeśli prezydentem zostanie kandydat Platformy, całe przywództwo PiS trafi do więzienia, więc nie ma wyjścia, bo zabrnął już za daleko, lub też b) tak bardzo nienawidzi Tuska, że będzie wspierał nie tylko bardzo słabego, ale wręcz budzącego obrzydzenie kandydata, skoro już się taki trafił, tylko po to, żeby Tusk przegrał. Tylko upokorzenie Tuska da Kaczyńskiemu chwilową satysfakcję.
Internety jednak snują i taką hipotezę: Kaczyński dobrze znał historię Nawrockiego i jego powiązania i wystawił go na kandydata nie pomimo jego związków ze światem przestępczym, ale właśnie dlatego, że on je ma. Kaczyński miałby planować, że za pośrednictwem Nawrockiego zorganizuje bojówki, które będą fizycznie zastraszać i bić przeciwników politycznych. Z policji, niestety, nie udało się ich stworzyć, zostaje więc mafia i zarządzani przez nią kibole. Państwo zrewanżuje im się przymykaniem oczu na inne przestępstwa, łagodnymi wyrokami i uniewinnieniami. A Karol Nawrocki miałby być wielkim łącznikiem.
Otóż jeśli Jarosław Kaczyński naprawdę myśli, że za pośrednictwem Nawrockiego będzie kontrolować mafię, srodze się przeliczy. To mafia będzie kontrolować Kaczyńskiego. Niestety, nie tylko jego, ale całą Polskę, nas wszystkich.


Musisz być zalogowany, aby dodać komentarz.