Po wyborach 15 października różne osoby wzywają do pojednania z PiSem. No bo podziały szkodzą, to PiS dzielił, a my nie powinniśmy być jak PiS, tylko z odwróconymi znakami, czekają nas trudne wyzwania, przez które trudno nam będzie przejść przy podzielonym społeczeństwie i tak dalej.
A ja na to, że po stronie wciąż rządzącego PiSu nie widzę żadnej chęci do pojednania. Wciąż jest u nich ta sama buta, krętactwo i złodziejstwo.
A przede wszystkim, jak już kilka razy pisałem, należy rozróżnić PiSowskich działaczy i wyborców.
Jeśli chodzi o działaczy – ministrów, posłów, nominatów na wyższe stanowiska państwowe i w spółkach skarbu państwa, nominatów w wojsku, policji, służbach i wymiarze sprawiedliwości, beneficjentów „grantów” i wspierających to wszystko propagandzistów, zwanych dziennikarzami – żadnego pojednania być nie powinno i nie należy o nie zabiegać. Ci wszyscy ludzie to są fanatycy, głupcy, bezmyślni funkcjonariusze partyjni, osoby leczące swoje kompleksy pozorami władzy i znaczenia, cyniczni karierowicze, kłamcy i nieudacznicy, osoby merytorycznie niekompetentne, wreszcie ruscy agenci, oczywiście w różnych proporcjach. Naprawdę, z osobami tak niskiej konduity wręcz nie warto się jednać, oni by tego zresztą nie zrozumieli, bo każdy gest dobrej woli poczytaliby za oznakę słabości. Oni powinni zniknąć z życia publicznego, a ci, którym uda się udowodnić przestępstwa, powinni wylądować w więzieniu. Reszta w większości straci swoje synekury i wpływy polityczne, ale większa krzywda im się nie stanie, przeżyją, a nawet będą prosperować. Ale jakoś spektakularnie jednać się z nimi nie trzeba, to byłoby wręcz gorszące. Kogo z nich się nie da – lub nie będzie warto – ukarać, trzeba ignorować.
Pewien wyjątek można zrobić dla „cynicznych karierowiczów średniego szczebla”. Oni nie popierali PiSu ze względów ideowych, ale dlatego, że dzięki PiSowi mogli zarobić. Chętnie przystaną do nowej władzy, równie cynicznie, skoro tylko nowa władza będzie rozdawać benefity. Więc jeśli okaże się, że takie osoby – menedżerowie w spółkach, sędziowie, oficerowie, ministerialni urzędnicy itd – nie byli bardzo szkodliwi, a mają jakieś kompetencje merytoryczne, ja bym im dał spokój. Cóż, „cyniczni karierowicze średniego szczebla” istnieją w każdym społeczeństwie. Ich obecność zapewne jest przykra z moralnego punktu widzenia, ale po prostu takie jest życie. Ludzkość nie jest społeczeństwem aniołów. I nie będzie.
Nieco inaczej jest z wyborcami PiSu. Ta grupa nie jest jednorodna. Jej trzon stanowią fanatycy, ludzie zaślepieni, którzy wierzą, że Tusk na zlecenie Niemiec chce pozbawić Polskę niepodległości oraz że współorganizował tak zwany „zamach smoleński”, gdyż jest także agentem Putina. Że Trzecią Drogę założyło KGB. Że cały świat spiskuje przeciwko Polsce chcąc ją zniszczyć, ponieważ Jezus Chrystus i Matka Boska wyznaczyli Polsce jakąś szczególną rolę w boskim planie zbawienia. Otóż z tą grupą wyborców PiSu także nie będzie pojednania, głównie dlatego, że oni sami go nie zechcą, uznając pojednanie z nie-PiSem za zdradę i coś uwłaczającego ich godności. No, trudno. Niech sobie żyją w swoim urojonym świecie.
Inną ważną częścią elektoratu są ludzie źle poinformowani. Kształtowani, ogłupiani rządową propagandą telewizji, także radia i przejętych przez PiS lub finansowanych przez spółki skarbu państwa mediów, często nie mający dostępu do żadnych innych źródeł informacji. Otóż oni, część z nich, za jakiś czas gotowa jest zmienić poglądy, gdy docierający do nich przekaz medialny straci swoje trujące ostrze, a oni sami dostrzegą, że Polska się nie wali, nikt nie burzy kościołów i nie każe jeść owadów, a po wsiach i miasteczkach nie hulają lewackie bandy aborcyjno-eutanazyjne. Jeśli zobaczą, że Tusk i Hołownia nie mają rogów ani czarcich kopytek, a rządzona przez nich Polska jest mniej-więcej normalna, pojednanie z nimi nie będzie nawet potrzebne.
Istnieje także grupa cynicznych wyborców PiSu. Jak wynika z badań Sadury i Sierakowskiego, oni nie popierali poglądów PiSu, ale głosowali na nich, bo PiS dawał 500+, 13 emeryturę i inne świadczenia, a także załatwiał rozmaite interesy lokalne lub grupowe. Jeśli Polska pod rządami ugrupowań demokratycznych nadal będzie to robić, oni bez żalu przerzucą poparcie na nową władzę i żadne pojednanie także nie będzie potrzebne. I dlatego przyszła nowa władza zapowiada zachowanie tych wszystkich świadczeń, choć ich społeczna celowość jest wątpliwa, a koszt ekonomiczny znaczny.
I na koniec, wśród wyborców PiSu są, nazwijmy to, bona fide konserwatyści. Może i nie byli zachwyceni PiSowskimi zamachami na demokrację czy skalą złodziejstwa i nepotyzmu, ale przerażały ich zmiany zachodzące we współczesnym świecie, zwłaszcza w Europie Zachodniej: coś, co dla nich było upadkiem obyczajów, zanikiem religii i tradycyjnych norm z niej się wywodzących, permisywizm, konsumpcjonizm, zmiany etniczno-demograficzne, upadek tradycyjnych działów gospodarki, a także alienacja elit i okazywana przez nie pogarda dla prostych ludzi. Ci ludzie uwierzyli, że PiS reprezentuje te wszystkie „tradycyjne wartości”, co było całkowitą pomyłką, gdyż PiS, poza grupką religijnych fanatyków i nacjonalistów, wszystkie „tradycyjne wartości” traktował cynicznie, instrumentalnie. Otóż to jest jedyny sektor wyborców PiSu, z którymi warto podjąć próbę pojednania.