Niedawno zetknąłem się z prawdziwie obłąkaną teorią spiskową. Nie śledzę prawackich mediów ani grupek w social mediach, więc nie wykluczam, że ona tam od dawna istnieje. Dla mnie była całkowitą nowością.
Chodzi o aferę taśmową. Oczywiście nie był to żaden domorosły „spisek kelnerów”, tylko większa, organizowana z zewnątrz operacja, mająca na celu obalenie ówczesnego rządu. Ale nie organizowana przez Rosję, gdyż po co Ruscy mieliby obalać rząd, który [gave them oral pleasure, tylko powiedziane bardziej wulgarnie] na zlecenie Niemiec?! Któż więc tę aferę, mimo licznych poszlak wskazujących na Rosjan, naprawdę zorganizował? Stany Zjednoczone! Ameryka bowiem doszła do wniosku, że współpraca niemiecko-rosyjska zbyt dobrze się rozwija, zagraża amerykańskiej hegemonii, postanowili więc uderzyć w najsłabsze ogniwo i zastąpić niemieckich agentów rządzących w Polsce agentami amerykańskimi.
No i wszystko jasne.
Muszę przyznać, że mowę mi odebrało i nie znalazłem żadnej dobrej odpowiedzi. Ale tak mnie to zafrapowało, że przez jakiś czas o tym myślałem i w końcu wpadłem na moją własną obłąkaną kontr-teorię spiskową.
Kluczowe jest pytanie, czemu Rosjanie mieliby obalać Tuska. Otóż dlatego, że Tusk odmówił Rosji uczestnictwa w rozbiorze Ukrainy. Nie ma raczej wątpliwości, że propozycja taka padła i zapewne była ponawiana, a Tusk odmówił, co zapewne spowolniło plany Rosji. I dlatego trzeba go było ukarać. Skompromitować, odebrać mu władzę i oddać ją PiSowi, który, przy całej swojej werbalnej antyrosyjskości, jest pod względem wyznawanych wartości znacznie bliższy Rosji: anty-nowoczesny, kreujący się na obrońcę „tradycyjnych wartości”, a przede wszystkim anty-Zachodni i anty-unijny. A silna, zjednoczona Unia Europejska jest solą w oku Putina. Rosjanie postarali się więc o nagrania kompromitujące ważne figury z rządu Platformy i przekazali je PiSowi, który przyjął je bez obrzydzenia i wykorzystał, jak wykorzystał.
Jak dotąd, całkiem spokojnie.
Jest jednak coś więcej i tu zaczyna się prawdziwy obłęd. O ile bowiem Tusk odmówił udziału w rozbiorze Ukrainy, o tyle Rosjanie mogli sądzić, że Kaczyński – niekoniecznie. PiS jest mocno wspierany przez środowiska „kresowe”, nacjonalistyczne i antyukraińskie, w PiS i okolicach umieszczonych jest wielu rosyjskich agentów wpływu. A gdyby polska flaga zaczęła powiewać nad Lwowem, choćby „ochranianym” przez Wojsko Polskie w ramach misji pokojowej NATO, ewentualnie jeszcze jakiegoś szerszego układu międzynarodowego, ale takiej misji, która będzie w stanie także się obronić, która będzie dążyła do pokoju, do udzielenia pomocy humanitarnej, ale jednocześnie będzie też osłonięta przez odpowiednie siły, siły zbrojne, to ktoś na Kremlu mógł dojść do wniosku, że ten, kto by tego dokonał, zbudowałby sobie w Polsce pomnik trwalszy niż ze spiżu. I że Kaczyński mógłby dać się na to złapać. Co prawda jednocześnie fundując Polsce coś w rodzaju Ulsteru lub Algierii, ale to tym lepiej z rosyjskiego punktu widzenia.
Obłęd?