Tabu

W ostatnich miesiącach papież ukarał ośmiu polskich biskupów za chronienie przed odpowiedzialnością podległych sobie księży-pedofilów. Są to

kard. †Henryk Gulbinowicz
abp Sławoj Leszek Głódź
bp Edward Janiak
bp Kazimierz Ryczan
bp Jan Tyrawa
bp Zbigniew Kiernikowski
bp Stefan Regmunt
abp Wiktor Skworc

Do tego trzeba doliczyć głośne sprawy sprzed kilku lat:

abp †Juliusz Paetz
abp †Józef Wesołowski

…a także biskupów, w sprawie których dochodzenia wciąż trwają. Słyszałem o trzech:

bp Jan Szkodoń
abp Stanisław Wielgus
kard. Stanisław Dziwisz

Pomińmy Wesołowskiego, Paetza i Skworca. Pozostali otrzymali kary w ludzkim wymiarze dosyć łagodne: zakaz publicznego sprawowania obrzędów religijnych na terenie swoich (byłych) diecezji, zakaz przebywania na terenie tych diecezji (nie dotyczyło to Gulbinowicza z uwagi na jego stan zdrowia), zakaz uczestniczenia w pracach Konferencji Episkopatu Polski i nakaz wpłacenia bliżej nieokreślonych kwot na rzecz kościelnych fundacji wspierających ofiary molestowania seksualnego.

Skworc natomiast próbuje ucieczki do przodu. Po niekorzystnym dla niego wyniku wewnątrzkościelnego dochodzenia, ale przed formalnym ogłoszeniem kary, sam zrezygnował z ważnych funkcji w KEP, zobowiązał się do wpłacenia jakichś kwot na rzecz ofiar oraz poprosił o wyznaczenie arcybiskupa-koadiutora, co dla urzędującego metropolity musi być upokarzające.

Lewicowa opinia publiczna zżyma się na łagodność tych kar. Do więzienia, do więzienia, a najlepiej do więzienia o chlebie i wodzie, krzyczy lewa strona internetu. Nie mogę się powstrzymać od uwagi, że jest to sentyment wyraźnie post-katolicki: To średniowieczni kaznodzieje epatowali wiernych opisami mąk piekielnych i opowiadali, jak to duszom zbawionych przyjemność sprawia oglądanie cierpień potępionych; po Reformacji zostało to raczej przy Kościele Katolickim, nie u protestantów. Stąd też żal, że ktoś ukarany cierpi nie dość dotkliwie.

Zgoda, w wymiarze ludzkim kary nie są dotkliwe, zwłaszcza dla kogoś tak bogatego, jak arcybiskup senior generał sołtys Głódź. Jednak w wymiarze symbolicznym jest to przełom! W Polsce biskup był dotąd nie-ty-kal-ny! Wraz z sakrą otrzymywał nadludzką mądrość, nieograniczoną władzę nad swoją diecezją, dożywotnie zaproszenie w charakterze najbardziej szanownego gościa na wszystkie uroczystości kościelne i państwowe na swoim terenie i pozycję, której nikt nie śmiał zakwestionować. Najłagodniejsza krytyka biskupa była niedopuszczalna, była tabu, był traktowana jak bezbożny atak na samego Jezusa Chrystusa. Klerykalizm w najwyższym natężeniu. Gdy przemawia biskup, nawet Chrystus milczy, miano mówić klerykom w którymś seminarium. A tu zonk! Okazuje się, że biskup może postępować źle, niegodnie, tak, że Kościół nie jest w stanie tego tolerować. Uwierzcie mi, to jest olbrzymi przełom. Myślę, że za parę lat wszyscy będą to uważać za rzecz zupełnie naturalną – biskup to biskup, lokalny zwierzchnik religijny, taka praca, ale pod każdym innym względem zwykły człowiek – ale dzisiaj ściągnięcie na ziemię polskich biskupów, bytujących u stóp Boga wyżej, niż aniołowie, to jest bardzo ważne wydarzenie.

Gulbinowicz, Głódź, Regmunt i Ryczan zostali ukarani, gdy byli już na emeryturze, Gulbinowicz dosłownie na łożu śmierci, pozostałych poproszono, aby złożyli rezygnacje. Kościół karze biskupów dopiero wtedy, gdy ich zachowanie doprowadza do niedającego się opanować skandalu – tak się przynajmniej dotąd wydawało. Jednak sprawy Kiernikowskiego, Regmunta i Tyrawy, choć w swojej materii nie odbiegały od pozostałych, nie były aż tak bardzo nagłośnione, więc „dawny” (w rzeczywistości całkiem niedawny) Kościół mógłby myśleć o ich zatuszowaniu, przeczekaniu, a przynajmniej dotrwaniu do nieodległego czasu, gdy Kiernikowski i Tyrawa z racji wieku odejdą na emeryturę. A jednak nie. Dalsze trwanie tych biskupów na urzędzie instytucjonalny Kościół uznał za niegodne i szkodliwe dla swojego wizerunku.

Ciekawe z tego punktu widzenia będą losy biskupa Szkodonia. To postać chyba najmniej znana ze wszystkich tu wymienionych, biskup pomocniczy krakowski, jeszcze z czasów kard. Macharskiego. Bp Jan Szkodoń nie jest oskarżany o to, że ukrywał księży-molestatorów, ale że sam był molestatorem, mianowicie przez szereg lat uprawiał seks z pewną dziewczyną od czasów, gdy była niepełnoletnia, aż do jej czasów studenckich. Szkodoń był przyjacielem rodziców tej kobiety, którzy nie widzieli nic dziwnego w tym, że biskup wydzwania do niej o najdziwniejszych porach dnia i nocy i zamyka się z nią na długie godziny w pokoju. Przeciwnie, zdawali się być z tego dumni.

Bp Szkodoń powtórzył aż za dobrze znany schemat: mężczyzna o wysokiej pozycji społecznej wykorzystuje młodą, trochę naiwną, ale przede wszystkim bezbronną kobietę, a potem zostawia ją samą. Ten wzorzec wszedł nawet do kultury: w literaturze anglosaskiej jest to Tess of the d’Urbervilles Thomasa Hardy’ego, u nas na nim oparte jest libretto Halki. Uwiedzenie i porzucenie budzi współczucie dla ofiary i niechęć, gniew wobec sprawcy. Gniew, ale nie odrazę czy przerażenie, zwłaszcza gdy ofiara jest tylko jedna. Co innego, gdy jest cały szereg ofiar.

Odrazę i przerażenie budzi bowiem seksualne drapieżnictwo: masowe wykorzystywanie kolejnych i kolejnych ofiar, traktowanych całkowicie przedmiotowo, zwłaszcza jeśli ofiarami są dzieci. Wściekłość budzą osoby chroniące takich sprawców, utwierdzające ich w poczuciu bezkarności oraz faktycznie ułatwiające kolejne napaści, bo do tego sprowadzało się przesuwanie księży-pedofilów do innych parafii, gdzie nieświadomi sytuacji ludzie podchodzili do nowego księdza z ufnością. Szkodoń „tylko” molestował jedną dziewczynę i w tym aspekcie jego sprawa różni się od spraw ostatnio ukaranych biskupów.

Osoba pokrzywdzona przez Szkodonia złożyła doniesienie do prokuratury, ta jednak w 2019 uznała, że sprawa się przedawniła, ale że przytoczone przez pokrzywdzoną okoliczności bardzo uprawdopodabniają, iż do zarzucanych Szkodoniowi przestępstw doszło. W 2020 okazało się, że przeciwko Szkodoniowi toczy się dochodzenie wewnątrzkościelne. Bp Szkodoń rzecz jasna oświadczył, że jest niewinny, ale że tymczasowo rezygnuje z pełnienia funkcji biskupich. Znikł z diecezji krakowskiej, mieszkał w jakimś klasztorze, parę tygodni temu nawet się mówiło, że może zostanie oczyszczony z zarzutów, ale teraz podobno ze względu na stan zdrowia zamieszkał w domu księży emerytów. No i ciekawe, czy w imię klerykalnej wyrozumiałości Kościół mu daruje, czy jednak go ukarze, choćby symbolicznie. Zakaz publicznego sprawowania funkcji biskupich, wpłata na rzecz ofiar itd. Myślę, że i ze względu na uczucia ofiary, i z uwagi na publiczne poczucie moralności, i wreszcie ze względu na wiarygodność Kościoła, jakąś karę należałoby na Jana Szkodonia nałożyć. No, zobaczymy.

12 myśli na temat “Tabu

  1. A mnie najbardziej interesuje casus prałata Jankowskiego… a kontretnie to jak to afera pedofilska przykryła jego ciemne interesy.

    Polubienie

  2. Re: 90% spamu.
    Po pierwsze, blogi to przeżytek. Pterodaktyl wśród współczesnych ptaków. Jeśli blog nie jest promowany przez jakąś w miarę silną organizację zewnętrzną lub nie wyrobił sobie znaczącej marki i stałego grona czytelników, niewiele osób na blogi zagląda. (Wielki cios blogom zadała Agora, likwidując platformę blox.pl.) Inne media rządzą. Ja też więcej komentarzy, niż tutaj, mam pod odnośnikami do tych postów na fb.
    Po drugie, chcieliście zablokowania komentarzy anonimowych, to zablokowałem. To uniemożliwia komentowanie okazjonalnym czytelnikom, za to Lesio nie ma najmniejszych problemów z rejestrowaniem kolejnych nicków, więc komentuje na potęgę.

    Polubienie

  3. (…)Po drugie, chcieliście zablokowania komentarzy anonimowych, to zablokowałem.(…)
    O nie… nie chcieliśmy blokowania komentarzy anonimowych tylko moderacji…

    Polubienie

  4. @pfg: Szkodoń akurat wdrażał w życie zalecenia biblijne, więc jak oberwie, to będę miał chichenfreude:

    „Biskup więc powinien być nienaganny, mąż jednej żony […] dobrze rządzący własnym domem, trzymający dzieci w uległości, z całą godnością. Jeśli ktoś bowiem nie umie stanąć na czele własnego domu, jakżeż będzie się troszczył o Kościół Boży?”

    Niewierności akurat chyba mu nie zarzucają. „Tymoteusz. Człowiek, który nie został papieżem.” to podobna sytuacja, tylko sprawa przyplątała się na początku kariery, a nie w stopniu biskupa, więc jedynie w Brzeszczach mieli polewkę, a rzeczony rabota pod zmienionym nazwiskiem w jednym z latyfundiów wójta Obajtka.

    Polubienie

  5. @fizyk – `Po pierwsze, blogi to przeżytek. Pterodaktyl wśród współczesnych ptaków. Jeśli blog nie jest promowany przez jakąś w miarę silną organizację zewnętrzną lub nie wyrobił sobie znaczącej marki i stałego grona czytelników, niewiele osób na blogi zagląda`

    No nie, właśnie w erze facebooka, który jest wysypiskiem (ja tam nie zaglądam), Twój blog mógłby się wyróżniać na plus. Niestety umarł. Dlaczego? Sprawa jest banalnie prosta: tolerowałeś idiotów, więc wszyscy normalni ludzie stąd pouciekali. Teraz to sobie dyskutuj z Czesiem, Lesiem czy jak mu tam.

    Polubienie

Dodaj komentarz