Republika banasiowa

Marian Banaś, dziś z nominacji PiS nieusuwalny prezes NIK, a poprzednio minister i wiceminister finansów w rządzie PiS, szef Krajowej Administracji Skarbowej, a jeszcze wcześniej działacz podziemnej Solidarności, ponoć zasłużony, oskarżany jest o bliskie kontakty z gangsterami, którzy w wynajmowanej od Banasia kamienicy urządzili dom publiczny, dalej, o zaniżanie swoich zobowiązań podatkowych z tytułu dochodów z wynajmu tejże kamienicy, o poświadczenie nieprawdy w oświadczeniach majątkowych, o dziwne przepływy finansowe pomiędzy nim a rzeczonymi gangsterami, o to, że wszedł w posiadanie cennych nieruchomości w sposób co najmniej niejasny, a wreszcie o tolerowanie działania mafii VATowskiej złożonej z podległych sobie urzędników Ministerstwa Finansów, którzy mieli zajmować się tropieniem oszustw przy płaceniu tego podatku. Część z tych zarzutów pojawiła się jeszcze przed wyborami parlamentarnymi, kolejne stawiane są dopiero teraz. Ciekawe, co jeszcze usłyszymy? We wrześniu, gdy pojawiły się pierwsze zarzuty, prominentni działacze PiS zaświadczali o kryształowej uczciwości Mariana Banasia, a przed głosowaniem zatwierdzającym Banasia na stanowisku prezesa NIK, gdy jeden z posłów Platformy dopytywał się o jego oświadczenia majątkowe, marszałek Witek odebrała temu posłowi głos. PiS usilnie starał się wyciszyć sprawę Banasia w końcówce kampanii wyborczej, ale teraz nabrzmiała ona tak bardzo, pośrednio zagrażając reelekcji dr. Dudy, że PiS postanowił się Banasia pozbyć. Oto wczoraj Jarosław Kaczyński i szef spec-służb, Mariusz Kamiński, ułaskawiony przez dr. Dudę przestępca, wezwali Mariana Banasia na Nowogrodzką i wprost zażądali od niego dymisji, jako że usunięcie go z urzędu byłoby bardzo trudne, praktycznie niemożliwe przed wyborami prezydenckimi.

Dziś Marian Banaś odmówił Jarosławowi Kaczyńskiemu! Zaprzecza wszystkim zarzutom i ze stanowiska nie chce zrezygnować.

To dobrze, że prokuratura i ewentualnie niezawisły sąd zajmą się sprawą moich oświadczeń majątkowych i skrupulatnie wyjaśnią wszystkie wątpliwości

oświadcza Marian Banaś.

Marian Banaś nie jest głupi. Wie, że aby go usunąć, trzeba go wpierw prawomocnie skazać, a do tego droga jest bardzo długa. W tym czasie jako prezes NIK może się bronić, na przykład wszczynając kontrole majątkowe poszczególnych ministrów, a zwłaszcza samego premiera Morawieckiego. W sytuacji gardłowej Banaś mógłby dostarczyć mediom kilka filmów z prywatnej wideoteki gangsterów; nie wątpię, że gangsterzy taką wideotekę mają, a kto z polityków i innych prominentów biznesowych lub kościelnych odwiedzał kamienicę Banasia, musi mieć teraz niezłego pietra. Przywódcy PiS też wiedzą, że Banaś mógłby to zrobić, więc, jak sądzę, będą z nim postępować raczej delikatnie, ale przyparci do muru, zakują Banasia w kajdany na długie lata. Co innego, gdyby Banaś dał się namówić – a PiS najwyraźniej nadal chce go namawiać – i sam zrezygnował z funkcji. Jednak wtedy, po pierwsze, Banaś nie mógłby już szantażować PiSu legalnymi kontrolami przeprowadzanymi przez NIK. Po drugie, teraz PiS z pewnością obiecuje Banasiowi łagodne traktowanie, ale ta partia nigdy nie dotrzymuje słowa: gdyby Banaś zrezygnował, a tym samym stracił immunitet, PiS zapewne kazałby go aresztować, aby uniemożliwić mu uruchomienie prywatnej wideoteki, a potem by się zobaczyło, czy skazać Banasia na rok w zawieszeniu, czy na dziesięć lat bezwzględnej odsiadki w celi z recydywistami mającymi porachunki z Banasiowymi gangsterami.

Marian Banaś wszystko to wie i dlatego nie sądzę, aby dobrowolnie zrzekł się urzędu.

PiS buńczucznie zapowiada, że w sprawie Banasia ma „plan B”. Zdaje się, że chodzi o zmianę konstytucji, pozwalającą na usunięcie prezesa NIK kwalifikowaną większością głosów.

Opozycja, której głosy byłyby niezbędne do zmiany konstytucji, już zapowiedziała, że nie przyłoży do tego ręki. I bardzo dobrze! Po pierwsze, upublicznianie sprawy Banasia uświadamia, jak chorą, skorumpowaną i szkodliwą partią jest PiS, który Banasia do władzy wyniósł. Niech PiS teraz sam pije piwo, które nawarzył. Po drugie, konstytucja to jest poważny dokument i nie powinno jej się zmieniać w celu rozwiązania doraźnego problemu. Zmiana „dla Banasia” byłaby niedobrym precedensem, który później można by wykorzystywać do usuwania innych, tym razem uczciwych, ale niewygodnych dla władzy urzędników. Wreszcie gdyby nawet zmieniono konstytucję, to czy Banaś nie mógłby się aby bronić zasadą niedziałania prawa wstecz? Owszem, następnych prezesów NIK można by odwoływać kwalifikowaną większością, ale czy Banasia nie obowiązywałyby zasady istniejące w momencie wyboru go na obecne stanowisko?

Ale znacznie ciekawsza od losów samego Mariana Banasia i jego walki z PiS (nie o pryncypia, ale o ratowanie własnego tyłka) jest rola służb specjalnych w tym nieszczęsnym zdarzeniu. Dlaczego CBA potrzebowała wielu długich miesięcy do sprawdzenia oświadczeń majątkowych Banasia? Dlaczego ABW nie ostrzegła premiera, marszałek Sejmu, a nawet prezesa PiS, że Banaś ma kontakty z gangsterami, co z miejsca powinno uniemożliwić dopuszczenie go do tajemnic państwowych? Widzę trzy możliwości:

  1. Nasze służby specjalne są całkowicie nieudolne, co mogłoby wynikać z czystek kadrowych, z zastąpienia profesjonalistów przez ideologicznych hunwejbinów i chłopców chcących się pobawić w policjantów i złodziei.
  2. Nasze służby specjalne wszystko o Banasiu wiedziały, a nawet poinformowały kogo trzeba, w szczególności Kaczyńskiego, ten jednak ostrzeżenia służb zignorował, bo chciał mieć na stanowisku szefa NIK kogoś, na kogo miałby haki.
  3. Nasze służby specjalne wszystko o Banasiu wiedziały – a więc, co ważne, wiedział to Mariusz Kamiński! –  ale to zataiły, bo prowadzą jakąś swoją grę, a może nawet chcą przejąc kontrolę nad najważniejszymi agendami państwa, czyli zrobić to, o co PiS oskarżał dawniej WSI.

Sam nie wiem, która z tych możliwości jest gorsza.

W dodatku pod tym dywanem mogą się czaić jeszcze jakieś inne buldogi. Niejasna jest na przykład rola pana Zbyszka. Po pierwsze, nominowani przez pana Zbyszka wiceprezesi krakowskiego Sądu Okręgowego utajnili część akt sądowych Banasia na 70 lat. Po drugie, syn Mariana Banasia pracuje na stanowisku pełnomocnika zarządu drugiego do do wielkości na polskim rynku banku, Pekao SA, którym – do dzisiaj! – kierował kolega i zaufany człowiek pana Zbyszka. Po trzecie, CBA – ale to jest już raczej domena Mariusza Kamińskiego, nie pana Zbyszka – utajnia swój raport z analizy oświadczeń majątkowych Banasia i nie chce go udostępnić opinii publicznej.

Będzie się działo. Tak czy siak, PiS, który szedł do władzy pod hasłami dobrej zmiany, w tym ukrócenia kolesiostwa i wprowadzenia przejrzystości w podejmowaniu decyzji, z niezrozumiałych dla mnie powodów – zapewne jest to splot nieudolności, nieposkromionej żądzy władzy i organicznej wręcz niezdolności do poddania się jakiejkolwiek krytyce, do wysłuchania zastrzeżeń opozycji, nawet tych uzasadnionych i nienapastliwych – wpędził się w aferę, w której roi się od nieuczciwych polityków, brutalnych gangsterów i służb specjalnych. Brawo, wy. W dodatku nie widać, aby było z tej afery jakieś dobre wyjście.

No, chyba że prezes Banaś ulegnie jakiemuś wypadkowi. Boże, uchowaj.

Mam nadzieję, że to zdjęcie nie raz będzie przypominane dr. Dudzie w czasie kampanii na rzecz jego reelekcji.

Potwarz

PiS ogłosił, że jego kandydatami na zwalniające się w grudniu trzy stanowiska sędziów Trybunału Konstytucyjnego będą Stanisław Piotrowicz, Krystyna Pawłowicz i Elżbieta Chojna-Duch.

Jest to potwarz, zniewaga nie tylko dla Trybunału Konstytucyjnego, ale dla samej konstytucji i dla wszystkich, którzy protestowali przeciwko jej łamaniu.

Stanisław Piotrowicz to oportunista pozbawiony jakichkolwiek poglądów. Działacz PZPR, prokurator stanu wojennego, po 1990 obrońca księdza-pedofila, a w ubiegającej kadencji Sejmu twarz PiSowskich zmian w prawie: niezgodnych z konstytucją, przeprowadzanych z wielokrotnym naruszeniem Regulaminu Sejmu, w dodatku niechlujnych, wymagających błyskawicznych nowelizacji. Kandydował do Sejmu, ale był nie do przyjęcia nawet dla wyborców PiS z jego okręgu, którzy oddali więcej głosów na kandydatów umieszczonych niżej na liście.

Krystyna Pawłowicz to prawniczka i wykładowca prawa, jakich wiele. Wyróżnia się jedynie grubiaństwem, arogancją, brakiem taktu i wulgarnymi manierami. Do Sejmu po dwóch kadencjach nie kandydowała – mówiło się, że była zbyt dużym obciążeniem wizerunkowym dla PiS.

Oboje należą do najwierniejszych z wiernych żołnierzy PiSu, przy czym o ile w wypadku Pawłowicz może to wynikać z jej chorych poglądów i zadawnionych kompleksów, o tyle w przypadku Piotrowicza chodzi wyłącznie o wielki słój z konfiturami.

Wreszcie najdziwniejsza w tym towarzystwie Elżbieta Chojna-Duch. Najdziwniejsza, bo to osoba o znacznym dorobku zawodowym: wiceminister finansów w rządach Pawlaka i Tuska, przez pewien czas prorektor jednej z prywatnych uczelni, związana z PSL, z rekomendacji PSL wybrana do Rady Polityki Pieniężnej na kadencję 2010-16. Ale przed komisją Horały zeznawała to, co PiS chciał usłyszeć, nawet jeśli jej zeznaniom przeczyły przez nią samą podpisane dokumenty. Najwyraźniej odbiera teraz swoją nagrodę, a przy okazji być może ma to służyć umocnieniu tej frakcji w PSL, która chce współpracy z PiS.

Jednak przypadek Chojny-Duch mieści się w dotychczasowych standardach PiSu, jakkolwiek niewysokich. Przypadek Pawłowicz i Piotrowicza oznacza stoczenie się w jakąś niewyobrażalną otchłań pogardy dla państwa, prawa i przeciwników politycznych.

Gdy takie osoby zasiądą w Trybunale Konstytucyjnym, zostanie on skompromitowany i jeszcze bardziej zmarginalizowany. Opozycja, gdy kiedyś dojdzie do władzy, będzie go lekceważyła, czy to wynajdując kruczki prawne (dała nam przykład Beata Szydło), czy wprost ignorując orzeczenia tej grupy kolesi.

Ale Jarosławowi Kaczyńskiemu dokładnie o to chodzi: Nie udało mu się ani zdobyć większości potrzebnej do zmiany konstytucji, ani zniechęcić dużej grupy obywateli do jej obrony, postanowił więc ją ośmieszyć i wyszydzić, a wraz z konstytucją, wszystkich jej dotychczasowych obrońców: Tak żeście bronili konstytucji, no to teraz musicie wykonywać orzeczenia Trybunału z Piotrowiczem, Pawłowicz, odkryciem kulinarnym Julią „Wolfgangową” Przyłębską i dublerem sędziego Muszyńskim w składzie. Nie chcecie ich wykonywać? Ha, to wy łamiecie konstytucję, nie my!

Trybunału Konstytucyjnego w obecnym kształcie ustrojowym nic już nie uratuje. Trzeba będzie tę instytucję zlikwidować.

A na razie Jarosław Kaczyński – zły, złośliwy, zakompleksiony człowiek – cieszy się z upokorzenia obrońców konstytucji i z ich bezsilności. Cieszy się z tego, że w imię pogłaskania własnej próżności znów dał radę zaszkodzić Polsce, niszcząc i kompromitując Trybunał, który miał stać na straży naszych praw.

Nominacja Stanisława Piotrowicza i Krystyny Pawłowicz do Trybunału Konstytucyjnego jest jak naplucie w twarz. Tak? To ja pluję na wszystkich posłów, którzy za nimi zagłosują.