Szumidła

aferze KNF najbardziej bulwersująca nie jest rzekoma propozycja korupcyjna, jaką były już szef KNF, Marek Chrzanowski, miał złożyć właścicielowi dwu prywatnych banków, miliarderowi Leszkowi Czarneckiemu, ale to, że mianowani przez PiS członkowie KNF podejmowali działania mające doprowadzić do upadłości banków i przejęcia ich „za złotówkę” przez inne banki. Propozycja korupcyjna miała polegać na tym, że w zamian za zatrudnienie wskazanego człowieka za niebotyczne wynagrodzenie, szef KNF miał ochronić banki Czarneckiego przed takim scenariuszem.

Zdaje się, że celowe działania państwowego regulatora, mające doprowadzić do upadku wskazanego banku, aby można go było przymusowo znacjonalizować, było – i nadal jest?! – oficjalną linią programową PiSu. 

7 listopada Czarnecki złożył doniesienie do prokuratury o korupcyjnej propozycji Chrzanowskiego, jaką ten miał mu złożyć kilka miesięcy wcześniej. Następnego dnia, 8 listopada, do sejmowej Komisji Finansów wpływają poprawki do procedowanej właśnie ustawy, umożliwiające KNF nakazanie przymusowego przejęcia jednego banku przez inny. Na ich jak najszybsze przyjęcie nalega… Marek Chrzanowski. Mimo protestów opozycji, a nawet sejmowego Biura Legislacyjnego, komisja przyjmuje te poprawki. 9 listopada całą ustawę przyjmuje Sejm. Marszałek Ryszard Terlecki jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle możliwe, kompromituje siebie samego i cały Sejm, prowadząc ten punkt porządku obrad z telefonem przy uchu: Ktoś nieszczęśnika cały czas instruował, bo on przecież sam się nie mógł połapać co i jak ma być przegłosowane. Komuś widać bardzo zależało na pośpiechu. Nic dziwnego: 13 listopada opinia publiczna dowiaduje się o aferze KNF z artykułu w Gazecie Wyborczej. 14 listopada KNF wpisuje jeden z banków Czarneckiego na listę ostrzeżeń publicznych.

Ciekawi mnie, czy PiSowi trywialnie brakuje pieniędzy do rozdawania w ramach wątpliwych programów socjalnych i prowadzenia chybionych inwestycji, więc chce je ukraść z prywatnego banku – nie z depozytów klientów banku, ale z jego kapitału własnego – czy też chce zbudować swoją własną oligarchię, na wzór tego, co Orban robi na Węgrzech.

Jak by nie było, PiS doszczętnie skompromitował w oczach świata polski nadzór bankowy. Teraz zagraniczne instytucje finansowe siedem razy się zastanowią, zanim zdecydują się zainwestować w Polsce. Te zaś, które jeszcze tu są, już pewnie myślą o tym, jak uciec, minimalizując straty.

Skądinąd taki rozwój wypadków też powinien PiS cieszyć.

Smaku całej historii dodaje, iż z aferą KNF łączą się, poprzez banki Czarneckiego, dwie inne potężne PiSowskie afery finansowe: afera SKOK-ów i afera GetBacku.

Warto w tym miejscu przypomnieć o przypadkach Zygmunta Solorza-Żaka, właściciela Polsatu, ale też wielu innych firm. Kilka miesięcy temu Polsat, który dotąd starał się nie opowiadać wyraźnie po żadnej ze stron sporu politycznego, stał się bardzo pro-PiSowski. Mówiono wtedy, że Polsat złagodniał, bo inne interesy Solorza-Żaka, na których los miały wielki wpływ decyzje państwowych regulatorów, były zagrożone. Głównie miało chodzić o możliwość przejęcia przez Polsat Netii, a także o sytuację Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin, pośrednio należącego do Solorza-Żaka poprzez jego spółki. Teraz okazuje się, że wiosną do Rady Nadzorczej banku, którego właścicielem jest Solorz-Żak, z rekomendacji KNF wszedł… ten sam prawnik, którego Chrzanowski chciał wcisnąć Czarneckiemu.

Propozycję korupcyjną, jaką miał złożyć szef KNF Marek Chrzanowski miliarderowi Leszkowi Czarneckiemu, powszechnie interpretuje się jako propozycję korupcji „na słupa”: Ty za grube miliony zatrudniasz wskazanego człowieka, a on część tych milionów cichcem przekazuje mnie, bądź moim mocodawcom czy wspólnikom. Ale czy w rzeczywistości nie chodziło o coś innego? Może szef KNF chciał wprowadzić swojego człowieka do banku po to, że gdy już bank zostanie doprowadzony do upadku i przejęty, będzie ktoś, kto zdąży go gruntownie poznać, co bardzo ułatwi zarządzanie przejętym, a właściwie ukradzionym bankiem. Co zresztą korupcji „na słupa” w okresie przejściowym nie wyklucza.

Zygmunt Solorz-Żak powinien zacząć się poważnie obawiać o los swojego Plus Banku. Ciekawe, czy Solorz-Żak ma swoim sejfie jakieś ciekawe nagrania? 

terlecki_300x300

P.s. „Szumidła” to urządzenia antypodsłuchowe, jakie Marek Chrzanowski włączył rozpoczynając rozmowę z Leszkiem Czarneckim. Zagłuszyły dwa z trzech urządzeń nagrywających przyniesionych przez Czarneckiego.