W Krakowie wybory nie rozstrzygnęły się w pierwszej turze. Potrzebna będzie dogrywka pomiędzy urzędującym prezydentem, Jackiem Majchrowskim, startującym z własnego komitetu i popieranym przez Koalicję Obywatelską, PSL i SLD, a Małgorzatą Wasserman z PiS.
Jacek Majchrowski jest prezydentem Krakowa od 16 lat, nigdy nie wygrał w pierwszej turze i dorobił się sporego elektoratu negatywnego. W początkowych latach stawiano mu sporo zarzutów, które ja też uważałem za zasadne, więc na niego nie głosowałem. Ale Majchrowski zmienił się na lepsze. Kraków rozwija się, usprawnia komunikację publiczną, walczy ze smogiem, jest dość sprawnie zarządzany, a wielką zasługą Majchrowskiego jest to, że miasto potrafi znakomicie zorganizować bardzo duże imprezy, jakie się u nas regularnie odbywają. Z publicznie podnoszonych zarzutów przeciwko Majchrowskiemu ostał się ten o „betonowanie miasta”: deweloperzy zabudowują, co się da, często bez ładu i składu, budując takie urbanistyczne potworki, jak osiedla Ruczaj czy Avia. To wszystko prawda, ale znaczna część Krakowa nie miała uchwalonego miejscowego planu zagospodarowania, do czego dość solidarnie przyczyniali się radni ze wszystkich opcji politycznych, niekiedy wręcz angażując się biznesowo po stronie swoich ulubionych deweloperów.
Przy okazji, obecny PiSowski program Deweloper+ (formalnie „Mieszkanie Plus”) może tylko problem betonowania Krakowa pogłębić. Planuje się na przykład budowę osiedla na kilka tysięcy osób na Klinach, na cennych przyrodniczo terenach, gdzie za to nie ma dojazdu, szkoły czy przychodni.
Mnie u Majchrowskiego nie podoba się jego polityka kulturalna oraz to, że nie jest prezydentem aktywnym – nie zgłasza nowych, świeżych inicjatyw, mogących otworzyć miasto na zupełnie nowe perspektywy. Raczej ogranicza się do pilnowania, żeby miasto sprawnie działało i rozwijało się we w miarę przyzwoitym tempie. Nie uważałem Majchrowskiego za kandydata moich marzeń i dotąd głosowałem na niego tylko raz, w drugiej turze cztery lata temu. No i w pierwszej turze w tym roku.
Głosowałem na Majchrowskiego, gdyż mój Kandydat Idealny się, niestety, nie pojawił. Nie chcąc rezygnować z prawa wypowiadania się o przyszłości mojego miasta, zagłosowałem wobec tego na najlepszego kandydata spośród tych, którzy stanęli do wyborów.
W drugiej turze, jako się rzekło, Jacek Majchrowski będzie rywalizował z Małgorzatą Wasserman z PiS. Pomijając nawet wątki „ogólnopolityczne”, uważam, że ewentualna prezydentura pani Wasserman byłaby dla miasta bardzo zła, szkodliwa.
Pani Wasserman nie ma pojęcia o zarządzaniu miastem. Wydaje się, że nie ma ona doświadczenia w zarządzaniu czymkolwiek większym od własnej kancelarii adwokackiej. Nie, nie błysnęła niczym szczególnym, w tym organizacyjną sprawnością, w trakcie prac par excellence politycznej komisji do spraw Amber Gold. Jej rządy musiałyby oznaczać chaos, brak kompetencji urzędniczych i mnóstwo przypadkowych, nieprzemyślanych decyzji, z których długo musielibyśmy się wygrzebywać.
Pani Wasserman sprowadziłaby do Urzędu Miasta i do podległych miastu spółek całe tabuny działaczy PiSu i ich niezbyt udanych krewnych i znajomych. PiS robi tak wszędzie, gdzie zdobywa władzę. W chwili szczerości pewien dość ważny krakowski działacz PiS publicznie przyznał:
Najwięcej pieniędzy z budżetu państwa idzie przez samorządy […], więc dlatego tak ważne, żebyśmy je przejęli.
Nie chodzi więc o to, że PiS sądzi, iż ma lepszy pomysł na zarządzanie miastem. Chodzi wyłącznie o położenie łapy na pieniądzach, o (legalne!) transferowanie ich do kieszeni właściwych ludzi i politycznie słusznych inicjatyw i o możliwość zatrudniania swojaków. W dodatku swojacy, jakich do agend miasta mogłaby ściągnąć pani Wasserman, byliby już całkiem marnej jakości, bo wszyscy choć trochę kompetentni już znaleźli zatrudnienie w innych miejscach podlegających PiSowskiej nomenklaturze.
Jeśli chodzi o konkretne projekty, to pani Wasserman przed pierwszą turą zgłosiła ich cztery:
- Budowa parkingów przy szkołach, żeby rodzice mieli gdzie parkować, gdy trzy czy cztery razy do roku przyjeżdżają do szkoły na zebrania. Parkingi musiałyby powstawać kosztem terenów zielonych lub rekreacyjnych dla uczniów, bo innej możliwości fizycznie nie ma. I co na to przeciwnicy „betonowania miasta”?
- Budowa trzeciego szpitala miejskiego. Otóż, droga pani Małgorzato Wasserman, w Krakowie są „tylko” dwa szpitale miejskie (Narutowicza i Żeromskiego), ale wszystkich szpitali – wojewódzkich, klinicznych, a nawet prywatnych – jest łącznie bardzo dużo. Owszem, są kolejki, ale nie wynikają one z braku instytucji lub sprzętu, ale z braku lekarzy i pielęgniarek oraz z bardzo szczupłych kontraktów z NFZ. Jeśli pani Wasserman tego nie wie, to doprawdy lepiej by zrobiła, gdyby się na ten temat nie wypowiadała.
- Zniesienie (a przynajmniej złagodzenie) ograniczeń w parkowaniu w centrum miasta, a więc większy ruch, gorsze korki, większe zanieczyszczenie i mniej stref przyjaznych dla pieszych. W ogóle pani Wasserman wprost mówiła, że najczęściej podróżuje samochodem, także po mieście. O komunikacji zbiorowej nawet się nie zająknęła, poza dość ogólnymi uwagami o konieczności budowy metra. O, tak, budowa metra to przedsięwzięcie, na którym krewni i znajomi Królika mogliby świetnie zarobić, ale jego korzystny wpływ na komunikację w Krakowie jest co najmniej dyskusyjny.
- Projekt budowy przystani jachtowej na Wiśle. Jeśli pani Wasserman uważa, że brak przystani jachtowej szczególnie doskwiera mieszkańcom, to szczerze gratuluję znajomości miasta i jego potrzeb. A jeśli zważyć, iż jachty to raczej zabawka dla osób zamożnych, widzimy, jak w rzeczywistości wygląda deklarowana przez PiS troska o najuboższych i o „zwykłe polskie rodziny”.
Dwa ostatnie postulaty, metro i jachty, to chyba echo niesławnej kampanii Patryka Jakiego w Warszawie. Tym bardziej dowodzi to, iż Małgorzata Wasserman nie ma żadnych pomysłów na rozwój Krakowa.
Przed drugą turą pani Wasserman zaczęła raptem mówić o walce ze smogiem, ilustrując zresztą ten postulat zdjęciem z Barcelony. (Zaiste, duch Patryka Jakiego unosi się nad wodami.) To świetnie, tyle że pani Wasserman nic dotąd o smogu nie mówiła, a partia, która ją wystawiła, jest w tej kwestii kompletnie niewiarygodna. Cały czas deklaruje, że energetyka powinna być opata na „polskim węglu” (zwiększając przy tym import węgla z Rosji, w tym od separatystów z Donbasu), podtrzymuje normy zezwalające na spalanie najgorszych gatunków węgla i praktycznie zabiła energetykę OZE. Radni PiSu sprzeciwiali się antysmogowym uchwałom Rady Miasta i małopolskiego sejmiku, a przynajmniej ich istotnym elementom. Jednak najważniejsze w „antysmogowym” dorobku PiSu jest to, iż w lutym 2016 kontrolowany przez PiS NFOŚ zabrał Małopolskce 20 mln złotych, jakie ta miała obiecane na walkę ze smogiem, przyznając jednocześnie 27 mln panu Rydzykowi na geotermię. Powtórzymy wyraźnie: dla PiS od walki ze smogiem ważniejsze jest dotowanie „dzieł” dyrektora Rydzyka. Na szczeblu ogólnopolskim PiS chwali się swoim programem „Czyste powietrze”, ale w projekcie budżetu na 2019 przewidział na jego realizację jakieś znikomo małe środki. Dlatego obecne zapewnienia pani Wasserman o konieczności walki ze smogiem uważam za zupełnie fałszywy, obłudny koniunkturalizm.
Jedno natomiast jest pewne: Gdyby Małgorzata Wasserman została prezydentem Krakowa, miastem wstrząsałyby ideologiczne ekscesy PiSu. Żadnych Marszów Równości czy Tęczowych Piątków, za to ingerencje w program miejskich instytucji kultury, promowanie najrozmaitszych „bohaterów wyklętych” i jedynie słuszne pomniki na każdym rogu.
Nie możemy do tego wszystkiego dopuścić! I dlatego ja z całym przekonaniem zagłosuję 4 listopada na Jacka Majchrowskiego. #TakDlaJacka!



Musisz być zalogowany, aby dodać komentarz.