Ustawa 2.0

Na Uniwersytecie Warszawskim trwa protest przeciwko reformie nauki, przygotowanej przez wicepremiera Jarosława Gowina, który swoją reformę nazywa „Konstytucją dla nauki” lub „Ustawą 2.0”. Wcześniej protesty, choć bez strajków okupacyjnych, odbywały się w innych miastach, na przykład w Białymstoku. Protestujący twierdzą, że proponowana przez Gowina reforma zaszkodzi nauce, doprowadzi do upadku mniejszych uczelni, odda uczelnie pod niczym nieskrępowaną władzę rektorów i upolityczni uczelnie; ten ostatni zarzut jest, moim zdaniem, chybiony.

Komentowałem już gdzie indziej i wiele razy, ale chętnie powtórzę: Merytoryczna zawartość ustawy – czy pomoże ona, czy też wręcz przeciwnie, zaszkodzi, polskiej nauce i szkolnictwu wyższemu –  nie ma żadnego znaczenia. Liczy się tylko wola polityczna i dlatego nie komentuję tu szczegółowych rozwiązań (niektóre uważam za fatalne, niektóre za akceptowalne). Dla Gowina uchwalenie tej ustawy to sprawa honoru, nawet gotów był na publiczne upokorzenie „głosował, ale nie klaskał”, byle tylko nie narazić się Jarosławowi Kaczyńskiemu. Kaczyński, którego treść ustawy nic a nic nie obchodzi, doszedł do wniosku, że tych kilku-kilkunastu Gowinowych posłów i zachowanie wizerunku „zjednoczonej prawicy” są ważniejsze, niż protesty skądinąd w większości przychylnych PiSowi uczelni regionalnych i przedstawicieli wydziałów humanistycznych. Protesty idące ze środowisk otwarcie propisowskich, w tym uczelnianych związków zawodowych, były zresztą stonowane i głównie szły w kierunku wykazania, że projekt Gowina sprzeniewierza się ideałom PiSu, a Gowin to liberał i krypto-Platforma.

Za PRLu uczelnie regionalne miały kształcić kadry – nauczycieli, inżynierów, urzędników – na potrzeby lokalnego rynku, ale bardziej elitarne kierunki – prawo, medycyna, także „wysoka” humanistyka oraz prestiżowe kierunki techniczne i ścisłe – zarezerwowane były dla wielkich miast. (Pewnie dlatego, że władzom wydawało się, że w ten sposób łatwiej będzie je kontrolować.) Po ’89 to się zmieniło, nauka i edukacja wyższa zdekoncentrowały się i zdemokratyzowały, o wiele więcej osób studiuje, powstały nowe uczelnie, niektóre ośrodki regionalne zyskały znaczenie ponadlokalne. Otóż reforma Gowina, choć nikt nie mówi tego wprost, ma na celu przywrócenie modelu PRLowskiego: liczba studentów ma się zmniejszyć, małe ośrodki, o ile jakimś cudem nie doszlusują do europejskiego poziomu, mają jedynie kształcić na potrzeby lokalne, natomiast nauka – jeśli się da, to na przyzwoitym poziomie – i kształcenie elitarne mają być skoncentrowane w kilku ośrodkach metropolitalnych. 

I choć rzeczywiście można w tym upatrywać naiwny neoliberalizm, jest to raczej ideologiczny powrót do modelu gomułkowsko-gierkowskiego, co w zasadzie powinnno się PiSowi podobać.

Ale się nie podoba. Jednak Kaczyński postanowił zignorować wszelkie protesty i kazał głosować za ustawą w brzmieniu Gowina, zakładając, że Polska prowincjonalna i nieszczęsna propisowska profesura i tak zagłosują na PiS, no bo na kogóż innego mieliby głosować? A protesty ze środowisk niepisowskich łatwo odrzucić jako „polityczne”.

I wszystko było pięknie, wola mocy Kaczyńskiego tryumfowała, ale cóż za pech, Kaczyńskiego rozbolało „kolano” i zniknął. Ustawa miała być szybciutko uchwalona w maju, ale skrócono posiedzenie Sejmu, wewnątrzpisowscy przeciwnicy zaczęli podnosić głowy, dr Duda wpadł na pomysł, że może zyska jakąś popularność wśród uczelni regionalnych przedstawiając się jako obrońca ich interesów, dopuszczono do publicznych protestów i sprawa się sypie. Gowin zgłasza poprawki, potem poprawki do poprawek, teraz zapowiada poprawki trzeciego rzędu, nikt (!) chyba nie orientuje się w aktualnym kształcie projektu i naprawdę nie wiadomo, co z tego wyniknie. Jeśli Kaczyński wyleczy sobie „kolano”, to jakoś to ogranie, chyba że będzie miał inne priorytety, ale jeśli ból „kolana” będzie się przedłużał, to diabli wiedzą, co będzie. Sejm albo coś uchwali – ale w jakim brzmieniu? – po czym zaczną się analogiczne korowody w Senacie, albo odłoży ad calendas graecas. Do oficjalnego odrzucenia ustawy ze względów prestiżowych nie dopuszczą.

Gowin cały czas będzie robił dobrą minę, no chyba że ból „kolana” przedłuży się ponad wszelką miarę, bo wtedy reszta PiSu zacznie Gowina otwarcie kontestować. Wówczas Gowin spróbuje coś ugrać z Adrianem. Taki sojusz dwu krakowskich doktorów nam się szykuje.

Jarosław Gowin po głosowaniu nad ustawą o SN

Jarosław Gowin głosował za ustawami sądowymi, ale nie klaskał.