W środę opozycja – Platforma i Nowoczesna – poniosły w Sejmie niezwykle bolesną porażkę. Być może już się po niej nie podniosą.
Opozycja poniosła ją na własne życzenie: Dopuściła, że obywatelski projekt liberalizujący prawo antyaborcyjne przepadł już w pierwszym czytaniu, a do dalszych prac trafił projekt zaostrzający przepisy. Do dopuszczenia projektu liberalizującego do dalszych prac zabrakło tylko 9 głosów! A przy tym 19 posłanek (!) i posłów Platformy oraz 10 posłanek (!) i posłów Nowoczesnej świadomie nie wzięło udziału w głosowaniu. Byli na sali, brali udział w poprzednim głosowaniu, a podczas tego jednego wyjęli karty z maszyn do głosowania i udawali, że ich nie ma. Stchórzyli. I to właśnie jest katastrofa.
To nawet nie było głosowanie za liberalizacją przepisów! To było tylko głosowanie nad tym, czy projekt liberalizacji godzien jest dyskusji w Sejmie. Nawet Jarosław Kaczyński – któremu masowe protesty kobiet są zupełnie nie na rękę – i jego wierni akolici byli za przesłaniem projektu liberalizacyjnego do komisji, gdzie by sobie zapewne utknął na długie miesiące (większość PiSu zagłosowała za odrzuceniem). Tymczasem posłowie partii, która nazywa się „obywatelska” i drugiej, która mówi, że jest „nowoczesna”, do tego stopnia byli przeciwko projektowi obywatelskiemu, że uznali, iż nie należy o nim nawet rozmawiać. A gęby mają pełne frazesów o tym, jak to zły Kaczyński tłamsi prawa obywatelskie i swobodę wypowiedzi. Wstyd! Wstyd i obłuda.
I jeszcze to nikczemne udawanie, ta hipokryzja: myśmy nie głosowali ani tak, ani nie, my nic nie wiemy, nie wychylamy się, za nic nie odpowiadamy, nasza chata z kraja, umywamy ręce. A ci obywatele, którzy podpisali się pod projektem liberalizacyjnym, nie zasługują nawet na to, abyśmy publicznie wyrazili o nim swoje zdanie: ciemny lud na pewno kupi, że – cóż za pech! – akurat nie mogliśmy wziąć udziału w tym jednym głosowaniu. Dlatego więcej szacunku mam dla trójki posłów z Platformy, którzy jawnie głosowali za odrzuceniem projektu liberalizacyjnego. Mieli cojones, nie udawali – i zostali za to wyrzuceni z partii, bo złamali zarządzoną dyscyplinę głosowania. Popełnili błąd polityczny, ale przynajmniej postąpili uczciwie.
O politycznej ślepocie Dziewiętnastki z Platformy i Dziesiątki z Nowoczesnej nawet mi się nie chce pisać. Platforma i Nowoczesna, choćby nie wiem jak głosowały, choćby stanęły na głowie i wyczyniały niewyobrażalne wygibasy, dla radykalnie tradycjonalistycznego elektoratu katolickiego i tak pozostaną lewactwem, no, co najwyżej podróbką partii prokościelnej. Ale dlaczego ktoś miałby głosować na podróbkę, skoro ma oryginał, czyli PiS?
PiS, nawiasem mówiąc, nie jest partią prokościelną, ale tak jest przez tę część elektoratu postrzegany.
Jeśli ktoś z posłów Dziewiętnastki i Dziesiątki ze względów religijnych uważa, że projekt liberalizacji przepisów nie jest godzien nawet samej dyskusji w Sejmie – a ja jestem przekonany, że nie ma powodów religijnych, aby takiej dyskusji uniemożliwiać – to niech wystąpi z Platformy bądź Nowoczesnej i idzie sobie gdzie indziej, nie psując wizerunku tych partii. Oddanie głosu obywatelom, wsłuchiwanie się w głos nowoczesnego społeczeństwa, szacunek dla poglądów i aspiracji ludzi, dla różnorodności – w przeciwieństwie do oktrojowania praw przez gerontów z Nowogrodzkiej w porozumieniu z dyrektorem z Torunia i narzucania norm moralnych – miały być jedną z najważniejszych rzeczy odróżniających anty-PiS od PiSu. Tak nam przynajmniej mówiono.
Stała się więc katastrofa. Cóż bowiem z tego, że 4/5 posłów Platformy i 2/3 posłów Nowoczesnej głosowało za umożliwieniem dyskusji nad liberalizacją przepisów, skoro w Polskę poszedł przekaz „w kwestii praw kobiet, obyczajowości i stosunku do inicjatyw obywatelskich, opozycja głosuje tak, jak PiS”? Łyżka dziegciu i wiadomo. Jak teraz wytłumaczyć symetrystom z jednej i osobom wrażliwym na prawa człowieka, w tym prawa kobiet, z drugiej strony, że PiS i Platforma to nie to samo? No nie da się. Bardzo duża grupa wyborców – ludzie o przekonaniach lewicowych, którzy ze względu na sprzeciw wobec PiSu mogli zagłosować na Platformę lub Nowoczesną, w tym liczne kobiety – teraz powiedzą tym partiom „walcie się”. Ci wyborcy albo nie pójdą do wyborów, albo zagłosują na małe partyjki, co przy konstrukcji ordynacji wyborczej będzie premiować partię największą, czyli przy obecnych sondażach PiS. I tak oto Kaczyński może zdobyć większość konstytucyjną.
O to wam, Dziewiętnastko i Dziesiątko, chodziło? Zapewne nie, ale to oznacza, że wyszliście na pożytecznych idiotów, nic zresztą politycznie na tym nie zyskując. Moje gratulacje.
