Cóż za zamieszanie dzisiaj w Sejmie! Zaczęło się od tego, że marszałek Kuchciński z błahego powodu wykluczył z obrad jednego posła Platformy, zarzucając mu – bezpodstawnie! – że uniemożliwia obrady. To wkurzyło opozycję, która in gremio zaczęła blokować mównicę. Wykluczenie owego posła było najwyraźniej iskrą, która rozpaliła pokłady złości i frustracji: PiS posłów opozycji ostentacyjnie lekceważy, odbiera głos, uniemożliwia zadawanie pytań. Naczelniczka i jego obmierzłych pomagierów wyraźnie to wszystko cieszy. Wykluczenie posła przelało czarę goryczy. Kuchciński sobie z tą sytuacją nie poradził i zarządził przerwę.
Wznowienie obrad było dla PiSu ważne, bo dziś miały być uchwalane dwie ustawy: budżet państwa i ustawa deubekizacyjna. Sytuację w tym momencie zapewne można było opanować: Opozycja przecież zdawała sobie sprawę, że PiS ma tę kilkugłosową przewagę, więc jak się zmobilizują, to uchwalą, co zechcą. Kłopot, ale nie tragedia. Można było przy tym wobec opozycji argumentować, że nie powinna się ona narażać na zarzut, że złośliwie uniemożliwia przyjęcie ustawy budżetowej. Wystarczyłyby zapewne jakieś drobne gesty rekoncyliacyjne. Zamiast tego naczelniczek Kaczyński, wraz z pewną wyjątkowo wredną osobą nazwiskiem Mazurek, zaczął opozycji wymyślać od chuliganów i grozić, że oni wszyscy zostaną ukarani. To, rzecz jasna, opozycję jedynie usztywniło, więc kontynuowała okupację Sali Plenarnej. PiSowi w końcu udało się zgromadzić kworum, więc Kuchciński przeniósł obrady do Sali Kolumnowej, gdzie Sejm, a raczej PiS, uchwalił, co chciał.
Ale czy uchwalił? To znaczy, czy to posiedzenie w Sali Kolumnowej było ważne? Głosowania odbywały się ręcznie, bez pomocy maszyn do głosowania. Głosy liczyli posłowie-sekretarze. Kworum przekroczono, jak podaje Kuchciński, ledwo o sześć głosów. A jeśli sekretarze się pomylili? Poza tym to PiS w interesie PiSu liczył PiSowi głosy, może więc sekretarze chcieli się pomylić? Nie było zapewnionej bezstronności. Na sali nie było kamer, więc nie można na podstawie ich zapisu sprawdzić, ilu posłów było obecnych. Poseł Nitras z Platformy chciał złożyć formalny wniosek o sprawdzenie kworum, ale posłowie PiS fizycznie uniemożliwili mu podejście do stołu prezydialnego, więc marszałek Kuchciński udał, że wniosku posła nie słyszy. W ogóle posłowie opozycji nie byli wpuszczani przez Straż Marszałkowską bocznymi drzwiami, główne zaś wejście blokowali im posłowie PiS. Być może kworum było i głosowania były ważne, ale ponieważ nie można tego było obiektywnie, bezstronnie zweryfikować, wątpliwości pozostają.
(Uzupełnienie: poseł Krzysztof Brejza opublikował film, z którego wynika, iż posłowie PiS, w tym pan Zbyszek, podpisują listę obecności już po formalnym zakończeniu posiedzenia. A więc tym bardziej nie wiadomo, czy na posiedzeniu byli i wzięli udział w głosowaniu.)
Trybunału Konstytucyjnego, który mógłby i powinien to rozstrzygnąć, de facto już nie ma.
Ciekawe, co się stanie, gdy któraś z tysięcy osób, którym na podstawie uchwalonej dziś – podobno uchwalonej – ustawy deubekizacyjnej drastycznie obniżona zostanie emerytura, zakwestionuje to przed sądem, podnosząc fakt, iż ustawa była uchwalona w sposób wadliwy, a zatem nie obowiązuje? A mamy jak w banku, że takie protesty się pojawią.
Nawiasem mówiąc, ustawa deubekizacyjna to jest spektakularny strzał w stopę. Nie w stopę rządu, ale w naszą. Nie wiem, czemu PiS to robi. Może tak strrrasznie chcą, po latach, podkreślić swój mniemany antykomunizm, a może trywialnie szukają każdego grosza, bo im brakuje na program rozdawnictwa socjalnego? Policjanci, BORowcy, żołnierze widzą jednak, że skoro można znacząco obniżyć emeryturę każdemu, kto choć jeden dzień służył w formacjach podległych SB, ale został pozytywnie zweryfikowany i potem przez lata nienagannie pełnił służbę dla Polski, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby za jakiś czas, gdy w budżecie znów pojawi się dziura, równie znacząco obniżyć emeryturę tym funkcjonariuszom, którzy służyli – powiedzmy – przed październikiem 2015. Zasada, iż państwo docenia swoich funkcjonariuszy mundurowych za rzetelną służbę, została bezpowrotnie złamana. Policjanci i cała reszta widzą, że Polska się na nich wypina, że z sufitu wzięty „grzech pierworodny” unieważnia wszystko, co dobrego dla Polski zrobili. Wobec tego, po co się dla tej Polski narażać? Czemu pirotechnik ma rozbrajać bomby, ryzykując życiem i tym, że jego żona dostanie potem głodową rentę? Czemu policjanci mają ścigać bandytów – takich zwykłych złodziei, oszustów czy przemytników – męczyć się i narażać, skoro Polska im mówi, że jeśli uznamy cię za politycznie nieodpowiedniego, bo na przykład otrzymałeś awans lub medal za rządów Platformy, to ci odbierzemy emeryturę niezależnie od tego, czy się do policyjnej roboty przykładałeś, czy ją tylko pozorowałeś? Jedni funkcjonariusze odejdą ze służby, inni dogadają się z przestępcami: ja będę udawał, że was ścigam, a wy mi będziecie coś tam odpalać; przynajmniej będę miał z czego żyć na emeryturze. A nawet jeśli mi nie będziecie mi nic odpalać, to ja, udając, nie będę się narażał i mniej się zmęczę. Oto, co nam szykuje PiS. Ciekawe, czy oni – PiS – tego nie dostrzegają, czy też dostrzegają, ale są ideologicznie zacietrzewieni, czy wreszcie myślą w horyzoncie czasowym najbliższego budżetu? Ponieważ większość posłów PiS to tchórzliwi durnie, całkiem możliwe, że zwyczajnie takiego niebezpieczeństwa nie dostrzegają.
Wracając do sejmowych wydarzeń dnia dzisiejszego (wczorajszego, bo jest już po północy), PiS pokazał, że procedury sejmowe mają już tylko znaczenie formalnego rytuału, że są one pozbawione jakiejkolwiek pozytywnej treści. Sejm stał się jedynie atrapą. Nikt z PiSu nie udaje, że liczą się jakieś argumenty merytoryczne, a choćby dobre obyczaje. Liczy się tylko arytmetyka. Sami posłowie PiS nie mają nic do powiedzenia. Stanowią jedynie bezmyślną maszynkę do głosowania i robią to, wyłącznie to i w całej rozciągłości to, czego zażyczy sobie naczelniczek. Ten zaś utwierdził się w przekonaniu, że buta i pogarda, w połączeniu z dość przypadkowo zgromadzoną większością, pozwala na wszystko. Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?
Ciekawe, do czego to wszystko doprowadzi. Nie, nie ciekawe. Straszne.