…Namiestnikowskim pan dr Andrzej Duda podpisał kolejną wersję PiSowskiej ustawy zniewalającej Trybunał Konstytucyjny. I w jakim trybie? Rano spotkał się z powstańcami, po południu z papieżem Franciszkiem, a wieczorem podpisał – ha, miał pięć minut i znalazł długopis, no to podpisał. Pan Duda zrobił to wbrew stanowisku Komisji Weneckiej, Komisji Europejskiej, Krajowej Rady Sądownictwa i innych gremiów, wreszcie wbrew radom publicznie wypowiedzianym przez prezydenta Obamę, samą zaś ustawę uchwalono w sposób urągający zasadom rzetelnej legislacji, z symbolicznym wręcz „pana głos nic nie znaczy” PZPRowskiego prokuratora, obrońcy księdza-pedofila i posła PiS Piotrowicza w jednym. Oczywiście odpowiednie instytucje tę ustawę zaskarżą, Trybunał – działając na podstawie konstytucji – zapewne uzna, że jest ona nieważna, ale PiS się tym nie przejmie i znowu obwieści, że to nie jest wyrok, tylko grupa kolesi na prywatnym spotkaniu sobie coś uchwaliła.
Jest to ze strony PiS brutalna manifestacja: mamy was wszystkich w dupie.
Jak to, w dupie?! Ktoś może zapytać, czy ja nie szanuję urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej? Ależ szanuję. Urząd szanuję. A czy pan dr Andrzej Duda pełni urząd prezydenta legalnie? Owszem, jak najbardziej tak. Czy w związku z tym nie powinienem okazywać szacunku panu Dudzie? Cóż, każdemu człowiekowi należy się szacunek z racji jego czy jej człowieczeństwa, ale poza tym panu Dudzie żaden dodatkowy szacunek się nie należy. Pan dr Andrzej Duda to mały, słaby, żałosny, trzeciorzędny funkcjonariusz partyjny, hańbiący swoją osobą sprawowany przez siebie urząd. Hańbiący mój kraj.
Nie ja jeden tak uważam i pan Duda dobrze o tym wie. Nie chodzi mi o to, że pan Duda powinien szczególnie przejmować się tym, że ja, pfg, uważam, że jego osoba hańbi prezydenturę. Pan Duda – człowiek wykształcony, oczytany, absolwent elitarnego liceum i dobrego uniwersytetu, prawnik, któremu powinno zależeć na opinii w środowisku zawodowym, z którego się wywodzi – powinien jednak zwracać uwagę, że wiele osób o podobnym, co on, zapleczu kulturowym myśli o nim to, co ja. Ale najwyraźniej mu na opinii tego środowiska nie zależy. Rżnie głupa, z kamienną twarzą znosi kolejne upokorzenia i podpisuje wszystko, co mu poseł Kaczyński podpisać nakaże.
Nie lubię teorii spiskowych, ale wydaje mi się, że wytłumaczenia zachowania pana Dudy może być tylko jedno: Poseł Jarosław Kaczyński musi mieć na pana Dudę jakiegoś „haka”. Sama groźba, iż PiS nie wystawi Dudy do następnych wyborów prezydenckich, to mało: Gdyby Duda przeciwstawił się Kaczyńskiemu i PiS go faktycznie nie wystawił, przestałby za cztery lata być prezydentem, ale przynajmniej zachowałby twarz i możliwość funkcjonowania w przestrzeni publicznej. Sądzę więc, że poseł Kaczyński ma na pana Dudę jakiegoś „haka” natury obyczajowej, musi znać jakąś jego wielką tajemnicę, o której obaj sądzą, że ujawnienie jej całkowicie skompromitowałoby go w oczach opinii publicznej. Tylko co?
To zresztą nie jest takie ważne. Ważne jest, że Bóg opuścił Andrzeja. I to jest, w gruncie rzeczy, dosyć smutne.