Jedno jest pewne: Skutkiem wczorajszych zamachów w Paryżu będzie wzrost nastrojów antyislamskich w Europie, jeszcze większy sprzeciw wobec przyjmowania uchodźców i wzrost znaczenia radykalnych partii nacjonalistycznych. We Francji Front Narodowy zapewne wygra kolejne wybory, w Polsce jeszcze bardziej wzrośnie popularność PiSu, a śladowy – na razie – Ruch Narodowy zyska rangę węgierskiego Jobbiku. Zarazem spadnie znaczenie uniwersalnych praw człowieka, policja we wszystkich krajach będzie domagać się jeszcze większych uprawnień do kontrolowania obywateli, jedne kraje będą mieć coraz więcej pretensji do drugich – mówiąc w uproszczeniu, my do Zachodu, że chce nas islamizować i skazywać na ryzyko zamachów terrorystycznych, Zachód do nas, że nawet palcem nie kiwniemy, aby rozwiązać kryzys migracyjny i kryzys na Bliskim Wschodzie. Swoboda podróżowania w strefie Schengen zaniknie lub zostanie mocno ograniczona. Wzrośnie wzajemna nieufność pomiędzy państwami europejskimi, tymi zachodnimi też. Europa zostanie osłabiona.
I to będzie dokładnie to, o co terrorystom chodzi.
Tylko silna, zjednoczona Europa, będzie w stanie przeciwstawić się zagrożeniom, zresztą nie tylko ze strony Państwa Islamskiego, ale i zagrożeniom ekologicznym, demograficznym i gospodarczym, a także zagrożeniom ze strony Rosji. To prawda, na razie Europa nie ma pomysłu na rozwiązanie tych kryzysów, co więcej, kieruje się krótkowzroczną logiką doraźnych interesów – czy to w sprawie uchodźców, czy to w sprawie kryzysu greckiego (ktoś jeszcze o tym pamięta?), czy „działań mitygacyjnych” przeciwko globalnemu ociepleniu, czy na potęgę handlując z krajami całkiem otwarcie wspierającymi terroryzm – ale jeśli się podzieli, nie będzie mieć ich tym bardziej. Ani pomysłów, ani sposobów na ich ewentualną realizację.
Tymczasem u nas jeden PiSowski idiota mówi, że
Polska nie widzi politycznych możliwości wykonania decyzji o relokacji uchodźców
podczas gdy nic nie wskazuje na to, aby zamachowcy z Paryża byli uchodźcami, czy też raczej przybyli podając się za uchodźców, ukrywając się wśród nich. Przeciwnie, jak – na razie nieoficjalnie – mówią francuskie służby, byli to obywatele francuscy, przynajmniej niektórzy z nich, wychowani we Francji, ale wyszkoleni przez ISIS, którzy wrócili tu, aby dokonać zamachów. Inny rzekomo miał syryjski paszport, ale to mogłoby świadczyć, że wjechał do Francji oficjalnie. Uchodźcy uciekają z Bliskiego Wschodu do Europy właśnie przed takimi ludźmi, jak paryscy zamachowcy. A Witold „nie zabijajcie nas” Waszczykowski, przyszły minister spraw zagranicznych, mówi
już słyszę od rana dyskusję tego oszalałego lewactwa, które nam tłumaczy że to my jesteśmy winni, że to państwa zachodnie są winne, to myśmy nie stworzyli warunków do życia, do integracji dla tych ludzi, że jeśli oni są na tyle sfrustrowani, że sięgają po kałasznikowa, po pasy szahida, to na pewno są jakieś błędy w naszym społeczeństwie.
Więc myśli pan, panie ministrze, że z nami jest wszystko w porządku, że we Francji, Wielkiej Brytanii, Polsce, Niemczech czy innych krajach nie ma ani śladu rasizmu i nietolerancji? Gratuluję samopoczucia.
Ale lewica też nie jest bez winy. I nie mam tu na myśli lewicy polskiej, z kuriozalną wypowiedzią Leszka Millera, lecz lewicę europejską. To ona powinna znaleźć odpowiedź na spodziewany wzrost nastrojów nacjonalistycznych i prawicowych. Ale to znaczy, że lewica sama musi zrewidować swoje myślenie. To prawda, że w Europie jest mnóstwo nietolerancji i rasizmu, ale nie każda krytyka muzułmańskich imigrantów (także imigrantów w drugim, trzecim pokoleniu) za brak poszanowania dla naszych praw i naszej kultury jest oznaką rasizmu. Nie każda krytyka wyłudzania pomocy socjalnej bierze się z ksenofobii czy zwierzęcego neoliberalizmu. Fanatyzmy i fundamentalizmy religijne (czy to islamskie, czy to katolickie, czy to jakiekolwiek inne) są złe i szkodliwe, niewłaściwe jest tuszowanie przestępstw w imię źle pojętej solidarności religijnej (czy narodowej), a uzurpowanie sobie przez jakąkolwiek religię uprzywilejowanej pozycji w państwie jest niedopuszczalne, ale religie jako takie nie zasługują ani na potępienie, ani na wyśmiewanie. Warunki życia w krajach ogarniętych wojnami i w przeludnionych, biednych obozach dla uchodźców są fatalne, ale to nie znaczy, że do Europy może przyjechać dosłownie każdy, kto sobie tego zażyczy. Trzeba wreszcie przyznać, że skoro to islamiści, znacznie częściej, niż jakiekolwiek inne grupy, w odpowiedzi na doznane krzywdy – niekiedy urojone, niekiedy wyolbrzymione, ale niekiedy bardzo prawdziwe – sięgają po bombę i AK-47, kierując furię przeciw Bogu ducha winnym ludziom, to zapewne w ich kulturze jest coś, co ich do tego skłania.
Nie wiem, jakie lewica znajdzie odpowiedzi, ale życzę i sobie, i Polsce, i Europie, żeby znalazła je jak najszybciej. I żeby były adekwatne do wyzwań, przed jakimi wszyscy stoimy.