Odejście Olechowskiego z Platformy zdaje się przesądzać sprawę: Kandydatem Platformy Obywatelskiej na urząd prezydenta będzie Donald Tusk. Tak to przedstawiają media, na przykład dzisiaj Onet, który cytuje Palikota, relacjonującego swoją rozmowę z Olechowskim:
Jedyne, czego oczekiwał Olechowski, to otrzymanie propozycji kandydowania na urząd prezydenta z list Platformy Obywatelskiej.
Ja to rozumiem. Sam także sugerowałem, że Olechowski mógłby być dobrym kndydatem Platformy, myślę, że lepszym, niż Tusk, choć nie tak dobrym, jak Buzek. Olechowski zapewne sam przeprowadził podobną analizę (może pomijając ostatnią część zdania). Niestety, cytując dalej Onet,
Start Olechowskiego w wyborach prezydenckich [z poparciem Platformy] wykluczyłby z nich Donalda Tuska. Odpowiedź Platformy była więc oczywista.
Wygląda więc na to, iż start Donalda Tuska traktuje się w Platformie jako oczywistą oczywistość. To bardzo niedobrze. Pisałem już, dlaczego uważam, iż znacznie lepiej byłoby, gdyby Tusk był premierem przez dwie kolejne kadencje Sejmu (i ewentualnie później kandydował na prezydenta), niż gdyby miał kandydować już w roku 2010.
Jacek Żakowski w dzisiejszym komentarzu także pisze, że Tusk nie powinien kandydować na prezydenta, może natomiast być premierem także przez następną kadencję parlamentarną. Żakowski argumentuje inaczej niż ja, pisze, że wiele osób głosuje na Platformę nie dlatego, że popierają tę partię, ale dlatego, że Platforma jest jedyną zaporą przez powrotem PiSu.
Nawet ci, którzy rok temu byli za Platformą i Tuskiem całym rozumem i sercem, dziś uzasadniając swój wybór, mówią zwykle: „A co, mam głosować na PiS?”. Punktem zwrotnym była tu wymiana ministra sprawiedliwości. Wtedy wiara w PO zaczęła się rozrzedzać. Platforma może jednak rządzić jeszcze długo. Może wygrywać wybory i formować rządy. Nawet jeżeli będzie rządziła w sposób tak niezborny jak dotąd. Ale przywilej bezalternatywności nie dotyczy jej szefa jako kandydata w wyborach prezydenckich.
Żakowski celnie zauważa, że wyrzucenie Ćwiąkalskiego (ze strachu przed krytyką ze strony PiSu) było największym błędem Tuska. Sam Tusk natomiast może przegrać z „tym trzecim”, jeśli tylko będzie to kandydat dostatecznie poważny.
Hasło: „Odsunąć Kaczora” do zwycięstwa nie starczy.
Żakowski nie wyciąga jednak ze swojej analizy ostatecznych wniosków. Otóż możliwa przegrana Tuska w wyborach prezydenckich byłaby dla niego osobistym upokorzeniem (którego mu nie życzę!), ale podcięłaby skrzydła nie tylko jemu, ale i całej Platformie. To zaś zaszkodziłoby Polsce, bo Platforma, jak pisałem, stanowi jedyną tarczę przed arcyszkodliwym PiSem. No i wciąż można mieć nadzieję, że Platforma jest, mimo wszystko, partią promodernizacyjną. Tusk, kandydując na prezydenta, ryzykuje więcej niż swoją osobistą karierę.
Dlatego apeluję: Panie Premierze Tusk! Może Pan być dobrym premierem jeszcze przez sześć lat. To byłoby dla Polski lepsze, niż Pański start w wyborach prezydenckich w przyszłym roku. To byłoby także lepsze dla Pana, bo historia zapamiętałaby Panu, że poświęcił Pan swoje osobiste ambicje dla dobra Polski. Panie Premierze! Niech się Pan zastanowi, póki nie jest jeszcze za późno, proszę…