Hamlet

Pisałem recenzję, a Elżbieta, prasując, robiła channel surfing. Słyszę, Hamlet, patrzę, faktycznie, Hamlet Franco Zefirellego. No i zostałem przy telewizorze, nie mogłem się oderwać. Nie dlatego, że ta akurat realizacja jest taka dobra – przeciwnie, raczej przeciętna, modulo niesamowita, genialna Helena Bohnam Carter – ale sam tekst jest genialny. Drugi raz mi się to zdarzyło. Dawno temu, w Oxfordzie, oglądałem klasyczną realizację Hamleta Lawrence’a Oliviera. Telewizor stał w "kuchni" i na początku było nas tam dwoje lub troje. Różne osoby wchodziły, żeby sobie zrobić coś do jedzenia lub picia, i zostawały, nie mogąc się oderwać, tak że pod koniec cała "kuchnia" była pełna. A przecież w większości byli to Anglicy, którzy i Hamleta w ogóle, i realizację Oliviera w szczególności, znają na pamięć.

(W jakiej kategorii to zapisać? Hamlet? Kryzys, rzecz jasna.)

Dodaj komentarz