Pomost (The Jetty), serial BBC, 2024, twórczyni Cat Jones
Serial mocno chwalony, zbierający pochlebne recenzje, pomyślałem więc cóż szkodzi to zobaczyć, tym bardziej, że to tylko cztery odcinki. Okazało się to denerwującą stratą czasu.
Zaczyna się dość standardowo: Prowincjonalne miasteczko, ktoś podpala starą przystań, niepokorna policjantka przydzielona do sprawy orientuje się, że w miasteczku dochodzi do częstych aktów wykorzystywania seksualnego młodych dziewcząt i że dziwnie łączy się to z badanym przez nią przestępstwem. Ba, jeszcze dziwniej łączy się to ze sprawą zaginięcia pewnej dziewczyny kilkanaście lat temu, a także z życiem osobistym policjantki. Nic specjalnego. Niestety, rozwiązanie zagadki jest tak absurdalne i niewiarygodne, że gorsze było chyba tylko zakończenie Mare of Easttown, serialu, który byłby znakomity, gdyby nie ostatni odcinek.
Absurdów scenariuszowych jest zresztą więcej, ale tym razem nawet nie tyle nie chcę spojlerować, ile poświęcać się drobiazgom, bo za dużo ich było.
Do tego, ponieważ serial był wyświetlany przez grzeczne BBC, niedopuszczalna jest wszelka nagość. Dowiadujemy się, że dziewczyny wysyłają chłopakom swoje nagie zdjęcia, jak w Dojrzewaniu, a ci oczywiście pokazują je swoim kolegom, ale widzom pokazuje się zdjęcia dziewczyn w bieliźnie. A scena seksu jest sfilmowana w sposób wręcz groteskowy.
Dla mnie jednak najbardziej denerwujący jest mizoandryczny feminizm, wciskany z subtelnością tasaka. Nie ma ani jednego pozytywnego, a choćby neutralnego męskiego bohatera. Wszyscy mężczyźni, łącznie z młodym policjantem, z pewnością marzą o molestowaniu nieletnich dziewcząt i nie zawahaliby się tego zrobić, gdyby tylko mieli okazję. A jeśli akurat nikogo nie molestują, to bezczynnie przesiadują w pubie. Chłopaki pokazujący kolegom nagie zdjęcia swoich dziewczyn to, wiadomo, chuje – nikt przy tym ani tu, ani w Dojrzewaniu, nie zastanawia się, dlaczego właściwie dziewczyny te zdjęcia wysyłają. Główny organizator procederu wykorzystywania seksualnego zostaje nie tylko zdemaskowany i ukarany, ale do tego upokorzony. Świadek przesłuchiwany przez policjantkę siedzi w więzieniu nie za kradzież, pobicie czy narkotyki, lecz za liczne gwałty. Jeden facio systematycznie podtruwa swoją żonę, a inny cynicznie odbudował swój upadający biznes dzięki ubezpieczeniu, jakie otrzymał po zaginięciu córki. Prawdziwe uczucie może zdarzyć się tylko w związku lesbijskim.
Toporna mizoandria to główne przesłanie tego serialu, a twórczynie są przy tym z siebie niesłychanie zadowolone. Tylko pomyślcie: gdyby zabójca młodej dziewczyny, mężczyzna, uniknął kary wyłącznie dlatego, że udało mu się zrzucić winę na nieszczęśnika, który z wielkiej przyjaźni do sprawcy jedynie pomagał zacierać ślady, żył z tą tajemnicą kilkanaście lat i to go w końcu zniszczyło, wszyscy byliby oburzeni, że przestępstwo uszło zabójcy na sucho. Ponieważ jednak zabójczynią jest kobieta, a poza tym wszystko tak samo, mamy być zadowoleni, bo kobieca solidarność ogólna, a zwłaszcza międzypokoleniowa, może rozkwitać. Dla mnie to właśnie jest oburzające.
Nie polecam. Wręcz serdecznie odradzam.

Trochę to brzmi, jakby Seksmisja była nie komedią a proroctwem 🙂
W sumie zaskoczenia tu wielkiego nie ma. Ruchy progresywne często rozdzielały się na nurty umiarkowane i radykalne, takich mieńszewików i bolszewików. Z feminizmem jest tak samo.
PolubieniePolubienie