Czy PiS jest głupi?

Gen. Piotr Pytel, były szef SKW, w wywiadzie udzielonym Gazecie Wyborczej sugeruje, że PiS jest przeżarty rosyjską agenturą:

PiS działa tak, jakby byli szkoleni przez Rosjan albo mieli rosyjskich doradców od wojny psychologicznej

mówi generał. Sam wywiad jest za długi, generał wyraźnie zgorzkniały, niepotrzebnie pozuje też na Rambo biegającego z własnoręcznie wykonanym łukiem po puszczy, ale nad tezą stawianą przez gen. Pytla trzeba się poważnie zastanowić. Cała polityka PiSu, choć werbalnie antyrosyjska, realizuje cele Putina: rozbicie Zachodu i osłabienie naszych związków z Unią Europejską i NATO, a nawet ze Stanami Zjednoczonymi, wobec których ustawiamy się zaledwie w pozycji klienta, i to nie o pierwszorzędnym znaczeniu. Czy PiS rzeczywiście jest sterowany przez rosyjskich agentów, czy po prostu jest głupi?

Moim zdaniem PiS nie robi tego, co robi, z czystej głupoty. Głupotą jest podejmowanie działań sprzecznych z zakładanymi celami, nie żeby je sabotować, ale nie umiejąc przewidzieć konsekwencji tego, co się robi.

My patrzymy się na skutki działań PiSu i mówimy „przecież to szkodzi Polsce, oni muszą być głupi”.

Otóż nic podobnego. To my popełniamy błąd zakładając, że PiS chce dobra Polski. W rzeczywistości PiS ma dobro Polski w d… Celem PiSu, jako formacji, jest utrzymanie władzy nad Polską. Co jednak nie oznacza, że partia ta w całości jest sterowana przez Moskwę.

Motywacje poszczególnych działaczy PiSu są różne. Kaczyński chce władzy dla władzy, władza jest dla niego jak narkotyk, gdyż uwierzył, że Pan Bóg jemu i tylko jemu objawił, jak Polska powinna być urządzona. Kaczyński chce, żeby jego słowo stawało się ciałem, a ponadto czerpie satysfakcję z pomiatania przeciwnikami. Jarosław Kaczyński to jest zły człowiek.

Pan Zbyszek chce władzy, żeby zaspokoić swoje niezwykle wybujałe ego. Niektórym innym PiSowcom też najbardziej zależy na zaspokajaniu swoich kompleksów poprzez sprawowanie władzy w jakimś kąciku państwa.

Pewna grupa nieco bardziej ogarniętych PiSowców chce utrzymania władzy, bo boją się – zresztą całkiem słusznie – że po utracie władzy pójdą do więzienia.

Natomiast większość posłów, działaczy, nominatów PiSu chce władzy, gdyż chce się, mówiąc brzydko, nachapać lub też realizować amoralny familizm: skoro ja jestem posłem, to firma mojego brata otrzyma intratny kontrakt, a miła, ale niezbyt rozgarnięta kuzynka pracę w urzędzie wojewódzkim. Ci działacze w większości rzeczywiście są głupi i nie ogarniają konsekwencji, co jednak nie znaczy, że głupia jest cała formacja. Struktura to więcej, niż suma części.

Wszystkie chwyty służące utrzymaniu władzy, i to władzy niekontrolowanej, są dozwolone. Trzeba udawać, że jesteśmy sojusznikami lewaka Bidena, to udajemy najbardziej lojalnego sojusznika. Trzeba realizować cele Putina, zarazem głośno krzycząc, że Putin to wróg, no to realizujemy. Nie ma problemu. Agenci wpływu dość łatwo mogą podsuwać bezideowej, cynicznej PiSowskiej większości, jaka jest aktualna mądrość etapu. Za to z Unią i z NATO współpracujemy niechętnie, bo oznacza to kontrolę w imię jakichś „wartości”. Jakie znów „wartości”? Wartości można wykorzystywać czysto instrumentalnie, w imię zaś naszej władzy współpracę unijną należy wręcz sabotować.

Inna duża grupa PiSowców to fundamentaliści religijni, ksenofobi, zwolennicy bardzo tradycyjnej moralności (przynajmniej w słowie), ludzie bojący się nowoczesności i wyznawcy patriotyzmu archaiczno-martyrologicznego, upiększającego historyczny wizerunek Polski, zawsze niewinnej i zawsze szlachetnej ofiary, zwłaszcza tacy, którzy niewiele robili, gdy demonstrowanie takich poglądów było ryzykowne. Te postawy zresztą się swobodnie mieszają i są bodaj dominujące w elektoracie PiSu. Otóż dla tych osób Zachód, ze swoją tolerancją, demokracją, rządami prawa, feminizmem, laicyzacją, prawami mniejszości, wolnościami osobistymi, prawami człowieka, inkluzywnością, niechęcią do nacjonalizmów, szacunkiem dla środowiska (przynajmniej deklarowanym 😕) i liberalizmem jest największym wrogiem, utrzymanie zaś władzy przez PiS jedyną gwarancją, że Polska nie zostanie skażona zachodnią zgnilizną. Osłabienie i zdezawuowanie Zachodu, odgrodzenie się od niego murem nie do przebycia, jest wspólnym celem i głoszących to samo putinowców, i powyżej opisanych PiSowców. Putinowska Rosja jest ich naturalnym sojusznikiem. Żadnych ruskich agentów działających od wewnątrz tu nie trzeba.

Wreszcie jest w PiSie grupa ruskich agentów. Agentów operacyjnych i agentów wpływu. Liczbowo nie dominują, ale są i nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Jakie jest ich rzeczywiste znaczenie, nie wiem, choć w niektórych obszarach wydaje się być kolosalne. Jakie są ich motywacje – a, pewnie wielorakie, za dużo by pisać. Może kiedy indziej.

Odwieczny wróg

Jarosław Kaczyński doskonale wie, że Polska nie zobaczy ani centa z reparacji za Drugą Wojnę Światową. Po cóż więc stawia tę sprawę?

Mówi się, że żądanie reparacji ma „przykryć” koszmarne wpadki PiSu, od inflacji, poprzez grożący brak opału, aż do zatrucia Odry. Wyborcy mają zobaczyć, że PiS się stara, a Platforma i inni się nie starali, pewnie dlatego, że Tusk reprezentuje interesy niemieckie i miał dziadka w Wehrmachcie.

Moim zdaniem jest gorzej. Otóż Kaczyński i jego spin-doktorzy wymyślili, że jedyną szansą na skonsolidowanie elektoratu jest figura wroga. A któż, jak nie Niemcy, się na tego symbolicznego wroga nadaje? Odwieczny wróg, co pluje nam w twarz i dzieci germani, dziś odmawia Polsce pieniędzy unijnych, nie chce dzielić się gazem i zatruł Odrę. No i przede wszystkim wywołał wojnę, która zrujnowała nam kraj, tym razem naprawdę, a teraz nie chce za to zapłacić!!!

Ogłaszanie, że nasi sąsiedzi i najważniejsi partnerzy gospodarczy tak naprawdę są naszymi wrogami to bardzo kiepski pomysł z naszego narodowego i państwowego punktu widzenia. Zamiast starać się zdobywać przyjaciół, a przynajmniej przyjaznych i lojalnych partnerów, polski rząd ustawia Niemcy w pozycji wroga. O, to z pewnością sprawi, że Niemcy będą popierać polski punkt widzenia w różnych europejskich debatach, chętnie u nas inwestować i wspierać militarnie, gdyby – oby nie! – zaszła taka konieczność.

Polacy są jednym z najmniej lubianych narodów europejskich, a jedną z naszych wad jest nieufność. Nie ufamy sobie wzajemnie, nie ufamy sąsiadom, nie ufamy państwu, nie ufamy instytucjom, nie ufamy innym narodom. Podkreślanie, że wszyscy wokół na nas czyhają, chcą nam zaszkodzić, wzmacnia naszą narodową paranoję i czyni nas jeszcze mniej sympatycznymi dla innych.

Głoszony nachalnie pogląd, iż jesteśmy otoczeni przez wrogów, nie poprawia naszego położenia międzynarodowego, Kaczyńskiemu wydaje się jednak, że może to poprawić jego pozycję wewnętrzną. Przedstawianie Niemiec jako wroga nie ma służyć zdobyciu przez PiS nowych zwolenników, z tego ta formacja już dawno zrezygnowała, a jedynie skonsolidować żelazny, przerażony światem elektorat. Kaczyński myśli, że to może wystarczyć. W najgorszym wypadku zapewni duży klub parlamentarny, a więc dużą dotację wyborczą, wiele diet poselskich i jeszcze więcej etatów dla działaczy PiSu w biurach parlamentarnych. A przy odrobinie szczęścia, to znaczy jeśli opozycja się skłóci, a jej elektorat uda się zdemobilizować, kto wie, może to wystarczyć do utrzymania władzy; najwyżej podkupi się kilku brakujących posłów z innych klubów. Przecież PiS ćwiczył już ten manewr w obecnej kadencji.

Otóż nie, panie Kaczyński! Nie damy się zdemobilizować, zagłosujemy i utraci pan władzę. To będzie jeden z najszczęśliwszych dni w historii Polski. Ciekawe, jak się pan będzie czuł, gdy nie będzie pana bez przerwy pilnować kilkunastu policjantów?

A może jednak będzie? 😉