Kilkakrotnie na tym blogu starałem się odróżniać funkcjonariuszy, działaczy i nominatów PiS od wyborców tej partii. Myślę, że przyszedł czas, aby zmienić zdanie, aby doprecyzować, co rozumiem przez PiS.
Otóż dla mnie PiS to członkowie partii Prawo i Sprawiedliwość, posłowie, senatorowie i radni wybrani z list tej partii – przy czym nie rozróżniam tu samej partii Prawo i Sprawiedliwość i jej „koalicjantów” (w wyborach do Sejmu lista była partyjna, nie koalicyjna) – osoby wybrane w okręgach jednomandatowych z rekomendacji tej partii, ministrowie i inni urzędnicy państwowi mianowani z rekomendacji tej partii, osoby mianowane przez tę partię na stanowiska w instytucjach państwowych, w spółkach Skarbu Państwa i samorządowych, a także publiczni i medialni eksponenci i adwokaci tej partii. Od dziś do PiS zaliczam także ideowych wyborców Prawa i Sprawiedliwości: nie wyborców zbałamuconych propagandą rządową lub kościelną, nie tych niezorientowanych, ale tych, którzy wiedząc, co Prawo i Sprawiedliwość robi, uważają to za słuszne. To dla mnie jest PiS.
Otóż w tak rozumianym PiS nie ma patriotów, choć są nacjonaliści. Nie ma też chrześcijan, choć są fundamentaliści. Jest też spora grupa cwaniaków, cyników, bezideowych karierowiczów-oportunistów oraz zwykłych złodziei i innych przestępców chcących się ukryć pod skrzydłami władzy. Jest tam też duża grupa głupców. Jest wreszcie trudna do oszacowania liczba ruskich agentów. Ludzi, z którymi chciałbym odczuwać jakąkolwiek wspólnotę na poziomie bardziej szczegółowym, niż wspólnota ogólnoludzka, nie ma tam wcale.
***
Tymczasem zaś, jeśli chodzi o sytuację na granicy, będącą nie tylko granicą Polski, ale także zewnętrzną granicą Unii Europejskiej, kanclerz Merkel i prezydent Macron rozmawiają z prezydentem Putinem i prezydentem-uzurpatorem Łukaszenką. Również prezydent Biden wypowiedział się dość stanowczo na temat sytuacji na polsko-białoruskiej granicy. Natomiast Andrzej Duda bawi się na meczu piłki nożnej. Wściekły Kaczyński oświadczył, że nie podoba mu się, iż rozmowy w sprawie sytuacji na granicy toczą się nad naszymi głowami. Wobec tego, gdy następnego dnia ministrowie obrony krajów UE spotkali się w Brukseli z Sekretarzem Generalnym NATO, aby omówić sytuację na zewnętrznej granicy Unii, polski minister tam się nie pofatygował, tylko wysłał ambasadora. Obecne władze Polski nie tylko są zupełnie bierne w kwestii poszukiwania rozwiązania kryzysu granicznego, ale obrażają się, gdy inni chcą to robić.
Nikogo nie powinno to dziwić. PiSowi nie zależy na rozwiązaniu problemu, tylko na możliwie jak najdłuższym rozgrywaniu go na potrzeby polityki wewnętrznej. Przecież napisałem, że w PiS nie ma patriotów.

Musisz być zalogowany, aby dodać komentarz.