Na parafii w Błędowie

Rachunek sumienia dla dzieci z parafii św. Prokopa Opata w Błędowie

Taki rachunek sumienia, rzekomo dla dzieci przygotowujących się do Pierwszej Komunii, zamieściła na swoich stronach pewna parafia; pisze też o tym Gazeta Wyborcza. Internet zapłonął oburzeniem: Kościół każe wybaczać pedofilom! Parafia zdążyła już usunąć ten rachunek sumienia, ale Internet wciąż płonie:

Sformułowanie faktycznie okropne, bo sugeruje ze jeśli nie wybaczysz – nie dostaniesz rozgrzeszenia.

To absolutnie przerażające. Poza tym brzmi tak absurdalnie, że aż trudno uwierzyć, iż ktoś mógł to wymyślić

No tak. Jezus to wymyślił.

Ale zanim do tego dojdę, muszę zauważyć, że to najprawdopodobniej nie jest rachunek sumienia przeznaczony dla dzieci, tylko rachunek „ogólny”, dla dorosłych. Proszę zwrócić uwagę na zachowane fragmenty dotyczące przykazania „Nie zabijaj”: Czy dopuściłem się grzechu zabójstwa lub byłem za nie współodpowiedzialny? Czy przyczyniłem się do śmierci dziecka poczętego? To zupełnie nie pasuje do dzieci, ale do dorosłych – może. Także te budzące gniew Internetu fragmenty dotyczące wykorzystania seksualnego nie są, moim zdaniem, skierowane do dzieci. „Wykorzystanie seksualne” to pojęcie ze świata dorosłych. Dziecko przygotowujące się do Pierwszej Komunii, a więc mniej więcej dziewięcioletnie, jeśli jest wykorzystywane seksualnie, wie, że dzieje się coś straszliwie złego i niewłaściwego, ale raczej nie umie tego nazwać, zinterpretować, zrozumieć (typowy element powtarzający się w opowieściach ofiar pedofilii: nie rozumiałem, nie rozumiałam, co się dzieje) – a więc i wybaczyć. Podobnie nie wydaje mi się, aby dzieci w tym wieku wykorzystywały seksualnie młodsze rodzeństwo, a jeśli coś takiego się zdarza, żeby rozumiały potworność takiego czynu. Podsuwanie takiego rachunku sumienia dzieciom pierwszokomunijnym jest zupełnie chybione. Myślę, że ktoś, kto kompletnie nie zna się na psychologii dziecięcej i pedagogice lub nie bardzo wiedział, co tam właściwie jest napisane, lub jedno i drugie, wskazał to dzieciom, żeby im „pomóc” przygotować się do spowiedzi. Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane 😦

Jeśli zaś chodzi o to, że Kościół każe wybaczać, to owszem, Kościół tak właśnie robi. Kościół każe wybaczać wszystkim grzesznikom. Jezus powiedział

Kochajcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze tym, którzy was nienawidzą. Dobrze mówcie o tych, którzy was przeklinają (Łk 6:27-28)

i dalej

Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny (Łk 6:36)

Tu nie ma żadnych zastrzeżeń ani warunków. Jezus był bezwzględnym idealistą i uczył, że trzeba kochać każdego, okazywać miłosierdzie, a więc także wybaczać, każdemu, nawet najbardziej zatwardziałemu zbrodniarzowi. Taki rodzaj wybaczania jest dla nas na granicy moralnego heroizmu, więc, my, ludzie z tego świata, na ogół oczekujemy, żeby ten, któremu wybaczamy, poprawił się: poczuł żal i wstyd, okazał skruchę, zaprzestał swego procederu, spróbował jakoś zadośćuczynić wyrządzonemu złu. Jeśli ktoś nadal czyni zło nam lub komuś innemu, my, nie będąc moralnymi herosami, uznajemy, że ktoś taki nie zasługuje na wybaczenie i jest to całkowicie zrozumiałe. Z drugiej strony jeśli ktoś faktycznie okazał skruchę i się poprawił, a my uparcie, przez długi czas odmawiamy mu wybaczenia, sami grzeszymy zatwardziałym gniewem. Kościół wzywa dorosłych, by wybaczyli tym, którzy wykorzystywali ich jako dzieci, podobnie jak wzywa, by wybaczyli innym grzesznikom – pod warunkiem, że krzywdziciele się poprawili. Wybaczenie prześladowcy, nawet takiemu, który się nawrócił, może być bardzo trudne, ale należy próbować. Nie chodzi o to, czy ktoś dostanie rozgrzeszenie, ale czy stara się sprostać wymaganiom, jakie wierzącym stawia Jezus.

Jest tu jednak pewna rzecz, która wydała mi się na tyle interesująca, że o tym drobnym, jednostkowym zdarzeniu piszę. Otóż zgadzając się, że ten rachunek sumienia nie powinien być kierowany do dzieci, dostrzegam w nim coś interesującego: pytanie, czy wybaczyłem rodzicom lub innym krewnym, że wykorzystywali mnie seksualnie? Polski Kościół na ogół twierdzi, że polska, katolicka rodzina jest z natury święta, a zatem dobra, a zatem nic złego nie może spotkać dziecka w rodzinie. Wszelkie zło przychodzi do rodziny z zewnątrz, z zepsutego świata. Mówienie o potwornościach, jakie spotkają część dzieci w rodzinie, jest absolutnym tabu, wszelkim zaś władzom wara od tego, co się w rodzinie dzieje. Skoro więc w tym wzorcu rachunku sumienia Kościół – pewna parafia – przyznaje, że dziecko może być potwornie skrzywdzone przez rodziców lub innych krewnych, ba, że jest to rzecz na tyle częsta, że warto zwrócić na nią uwagę ogółowi wiernych, to idzie za tym konstatacja, że nie każda rodzina koniecznie musi być święta. I dalej, skoro dzieci bywają krzywdzone, to może uczenie dzieci, że mają prawo do sprzeciwu, protestu, do udania się po pomoc do innych dorosłych, a więc pewne elementy edukacji seksualnej, nie są podstępem Szatana, ale jest w tym coś dobrego?

Wydaje mi się, że te elementy dyskutowanego rachunku sumienia – jeśli pamiętać, że są adresowane do dorosłych, nie do dzieci – są jakimś krokiem w dobrą stronę: ułomnym, pokracznym, niewielkim, ale jednak w dobrą stronę. Jakąś malutką rysą na gmachu polskokościelnej hipokryzji.

Może dlatego proboszcz kazał ten rachunek sumienia usunąć?

Czerwony Kapturek 2020

Od czasów znakomitej książki Brunona Bettelheima Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni wiadomo, że baśnie to nie tylko opowieści mające zainteresować dzieci, dostarczyć im rozrywki, ewentualnie ukołysać do snu. Baśnie, pod pozorem atrakcyjnej narracji, subwersywnie, wręcz podstępnie wprowadzają dzieci w świat dorosłych, a właściwie ostrzegają przed niebezpieczeństwami, które w tym świecie czyhają.

Ta obserwacja zachowuje wartość, nawet jeśli podsuwane przez Bettelheima interpretacje okazują się błędne.

Weźmy baśń o Czerwonym Kapturku. Według Bettelheima, baśń ta ostrzega dziewczynki u progu kobiecości przed mężczyznami, którzy chcą je omamić, by ostatecznie je symbolicznie pożreć i pochłonąć. Jednak bogatsi o wskazówki, dostarczane nam przez Ordo Iuris i aktualnego Rzecznika Praw Dziecka, przyjrzyjmy się tej baśni jeszcze raz. Oto przebrany w babcine szaty Wilk pożera Kapturka. Jeszcze raz: Wilk – postać niewątpliwie męska, co akurat Bettelheim prawidłowo zinterpretował – przebrał się w babcine szaty, w damskie ciuszki, w kobiecą bieliznę, i pożarł, zniewolił, zamordował Kapturka. Widzimy tu w sposób jaskrawy, że transgender, przekraczanie tradycyjnych ról płciowych, prowadzi do zbrodni i to nie do jednej! Powodowany przemożną chęcią zdobycia kobiecych ubrań, Wilk najpierw morduje Babcię, a potem, już przebrany, daje się całkowicie ponieść swoim chorym upodobaniom i morduje Kapturka. Niezdrowa fascynacja kobiecą bielizną przejawiana przez mężczyznę prowadzi do podwójnej zbrodni. Transgender to zło! A że transgender jest jednym z elementów LGBT, widzimy, że samo LGBT jest inherentnie złe.

Poprawnie zinterpretowana baśń o Czerwonym Kapturku okazuje się więc być ostrzeżeniem przed ideologią LGBT.

Czytelników porażonych tym nowym, choć w gruncie rzeczy oczywistym odczytaniem baśni, pozostawiam sam na sam ze swoim osłupieniem.