Borduria

906bokser5_200x200Magdalena Ogórek. Dwie wieże. Jurny Stefan. Ewa Kopacz i dinozaury. Problemy Misiewicza. Dwórki Glapińskiego. Nowa afera mięsna (dla Polski gigantyczna katastrofa wizerunkowa). Sylwester syna Czarneckiego. Korupcja w KNF. Skandal goni skandal, afera goni aferę. To, co dziś jest skandalem i wiadomością dnia, pojutrze będzie zapomniane, gdyż wybuchnie kolejna afera, co najmniej tak samo obrzydliwa, jak poprzednie.

U postronnych może to wywołać wrażenie, że wszystko, co choć trochę ociera się o politykę, jest brudne i obrzydliwe, więc lepiej się tym nie zajmować, uprawiać swój własny ogródek, nie przejmować się wyborami, a politycy – jeden wart drugiego – niech się gryzą i opluwają we własnym gronie. Może o wywołanie takiego wrażenia właśnie chodzi? Jeśli ktoś zza granicy obserwuje polskie życie publiczne, nieuchronnie musi dojść do wniosku, że Polska to dziki, barbarzyński kraj, Borduria i Rurytania (© Ziemowit Szczerek), a jej europejskie aspiracje świadczą jedynie o chorobliwej megalomanii. Zaciera się też różnica pomiędzy aferami bardzo poważnymi – dwie wieże, KNF – a tymi marginalnymi, choć z różnych względów ohydnymi – Magdalena Ogórek, jurny Stefan.

Wśród tych wszystkich afer jedna wydaje mi się szczególna. Oto mecenas Robert Nowaczyk, zeznając przed komisją reprywatyzacyjną, powiedział nie tylko o bardzo podejrzanym zaangażowaniu ludzi z obozu PiS i z obecnych, nadzorowanych przez PiS służb specjalnych w reprywatyzację warszawskich nieruchomości, ale też o alkoholowych libacjach z udziałem osób nadzorujących obecnie polskie służby specjalne. Mecenas Nowaczyk sam ma zarzuty kryminalne w aferze reprywatyzacyjnej, więc dość łatwo jest powiedzieć, że obciąża innych, żeby oczyścić siebie. I PiS to właśnie mówi. Ba, nie przesądzając, jak było naprawdę, brzmi to dość wiarygodnie. Ale do wątku alkoholowego nikt się nie odnosi.

Otóż, moim zdaniem, jeśli minister odpowiedzialny za służby specjalne, facet mający dostęp do wszelkich tajemnic państwowych i tajemnic NATOwskich, zostaje publicznie oskarżony, że upił się tak bardzo, iż łaził na czworakach i całował się z psem-bokserką, a nikt oskarżyciela natychmiast nie zdezawuował jako niewiarygodnego kłamcy i mitomana, to tenże minister pięć minut po upublicznieniu zeznań powinien się podać do dymisji. Tu nie ma żadnych wątpliwości – natychmiastowa dymisja i żadnych dalszych dyskusji. Ale bohater tej opowieści, czołowy PiSowski hunwejbin, minister Mariusz Kamiński, ani myśli o dymisji, nikt zresztą zbyt głośno się tego nie domaga.

Więc może my jesteśmy Bordurią?

Dodaj komentarz