Cesarz Kaligula mianował swojego ulubionego konia, Incitatusa, senatorem. Bo tak. Bo mógł. Być może był to objaw postępującej choroby umysłowej cesarza, ale zarazem był to akt upokorzenia senatorów i szyderstwo z republikańskich instytucji Rzymu.
Tuż przed Nowym Rokiem PiSowski tygodnik Sieci ogłosił, że Człowiekiem Wolności 2017 została mgr Julia Przyłębska. W uzasadnieniu tego wyróżnienia napisano, że
odgrywa [ona] rolę nie do przecenienia w odbudowie polskiego porządku prawnego, gwarancji naszej wolności.
Przekornie można powiedzieć, że istotnie, mgr Przyłębska odgrywa rolę nie do przecenienia w PiSowskiej konstrukcji najważniejszych instytucji prawnych w Polsce, a poza tym wzruszyć ramionami: Niech się PiSowcy bawią, bo to, jakie godności i tytuły sobie wzajemnie nadadzą, nie ma znaczenia.
Jest jednak coś przewrotnego, bez mała orwellowskiego w tym, że PiS w taki sposób zawłaszcza i znieważa słowo „wolność”. Gdy rok temu Człowieczkiem Wolności został Jarosław Kaczyński, było to oburzające, ale przynajmniej Jarosław Kaczyński jest kimś. Ma wielki – destruktywny, ale wielki – wpływ na naszą wolność. A mgr Julia „Wolfgangowa” Przyłębska jest nikim. Pani, która nie miała kwalifikacji do orzekania w Sądzie Okręgowym, została legalnie wybrana na sędziego Trybunału Konstytucyjnego, ale od roku bezprawnie posługuje się tytułem Prezesa TK. W ciągu dwóch lat zasiadania w Trybunale, była sprawozdawcą w zaledwie kilku sprawach. Za to pilnie sprowadza Trybunał do roli podrzędnej agendy rządowej. Pozwala na to, aby pan Zbyszek i szef specsłużb, Mariusz Kamiński, wpływali na składy TK orzekające w ważnych dla nich sprawach. Upokarza przed-PiSowskich sędziów. I nie przeszkadza jej ani bycie sędzią we własnej sprawie, ani publiczne komentowanie ustaw, o których być może jako sędzia będzie orzekać.
Jaki cesarz, taki Incitatus.
