Stanisław Moniuszko, Halka (wersja „wileńska”), reżyseria Cezary Tomaszewski, obsada.
W napuszonym tekście autorstwa Aldony Kopkiewicz, współautorki scenicznej koncepcji tego przedstawienia umieszczonym w książeczce programowej, czytamy, że
Opera [w wersji wileńskiej] – surowa, bez wokalnych i tanecznych popisów – pozwala zająć się losem samej Halki, a zarazem przeobrazić ów los w uniwersalną historię o śpiewie i reżyserii, głosie i geście […]
Nic z tych rzeczy. Spektakl ma formę pastiszu? burleski?! cholera wie, czego. W każdym razie są elementy komediowe. Bardzo śmieszne. Są też, jak sądzę, zapożyczenia z innych dzieł, których autorzy tego spektaklu nie zrozumieli – jak jakiś upiorny, absurdalny taniec, powracający w różnych momentach, tańczony a to przodem, a to bokiem do widowni (Kantor). W końcowej scenie pierwszego aktu Halka zostaje rozebrana i wytarzana w pierzu – i już w tych piórach i ze skrwawionymi udami (gwałt? poród?) paraduje do końca. Czy to jest Ptasiek, czy może Jagienka z Chłopów – a, diabli wiedzą. W każdym razie Halka w tychże piórach przygotowuje rosół – fizycznie kroi marchewki i tasakiem rąbie kurczaka – żeby zaraz zaśpiewać rzewną arię o tym jak to jej dzieciątko z głodu umiera. Uniwersalizm opowieści polega, zdaje się, na tym, że w scenografii drugiego aktu, oprócz monstrualnych, uszminkowanych ust, jak z bardzo kiepskiego show telewizyjnego, widzimy nagrobki tragicznych heroin operowych, Toski, Traviaty, Butterfly, no i Halki. Aktorzy w losowych momentach miotają różnymi przedmiotami. Chaos, bezład, straszliwa pomyłka.
Na to wszystko nałożyła się kiepska akustyka Sali Teatralnej krakowskiego ICE.
I choć Capella Cracoviensis w dużym składzie, pod batutą Jana Tomasza Adamusa w absurdalnej peruce, grała dobrze, a Natalia Kawałek (Halka) i Jakub Pawlik (Jontek) śpiewali pięknie (o ile było ich słychać), spektakl jako całość to jedna wielka katastrofa.
Wspomniana Aldona Kopkiewicz, jak wynika z zestawienia jej stron w różnych miejscach internetów, jest doktorantką na Wydziale Polonistyki UJ, poetką (opublikowała jeden poemat), a poza tym
Prowadzi Zakład Wróżbiarski „No Future”, w którym stawia katastroficzne taroty.
Obawiam się, że inscenizacja Halki, za którą współ-odpowiada pani Aldona Kopkiewicz, jest rzetelnym obrazem młodej, polskiej humanistyki.