Zmarł Wojciech Jaruzelski. W piątek odbył się jego pogrzeb. Na Powązkach, z honorami państwowymi i wojskowymi. Jak należało się spodziewać, zrobiło się straszne zamieszanie. Byłoby mniejsze, gdyby atmosfery na samym początku nie podgrzały dwa wybitnie głupie oświadczenia polityczne.
Najpierw Leszek Miller zażądał wprowadzenia żałoby narodowej. Chwilę później prezes IPN zaprotestował przeciwko samemu pogrzebowi Jaruzelskiego na wojskowych Powązkach (w późniejszym oświadczeniu nieco złagodził ton i protestował tylko przeciwko państwowemu charakterowi pogrzebu). Oba te oświadczenia były adresowane do własnych wyznawców i politycznych plenipotentów, z pełną świadomością, iż rozjuszą przedstawicieli drugiej strony. Leszek Miller doskonale przecież wie, że gen. Wojciech Jaruzelski ma na koncie wiele rzeczy niepięknych, od walk z WiNowcami w 1946, poprzez antysemickie czystki i najazd na Czechosłowację w 1968, aż po wprowadzenie stanu wojennego w 1981 i ponurą beznadzieję lat ’80. I wszystko to, co pomiędzy. Prezes IPN, dr Łukasz Kamiński, ze swej strony ma pełną świadomość, że Jaruzelski był żołnierzem I Armii (Berlinga), brał udział w walkach z Niemcami, był nagradzany odznaczeniami bojowymi, w tym dwukrotnie Krzyżem Walecznych, więc miejsce w kwaterze I Armii należy mu się bezdyskusyjnie. Miller jednak powiedział swoją bzdurę, Łukasz Kamiński swoją, żeby przypodobać się swoim politycznym poplecznikom, nie zważając na prawdę historyczną. Ohydne.
Nie ma wątpliwości, że, jak pisze Roman Graczyk,
ludzie, którzy protestowali przed katedrą polową i na cmentarzu […] z pewnością przekroczyli granicę dobrego obyczaju
pozostaje jednak kwestia, czy Wojciechowi Jaruzelskiemu należał się pogrzeb państwowy, z pełnym ceremoniałem.
Uważam, że tak. Z trzech powodów.
Po pierwsze, Jaruzelski był generałem i byłym prezydentem Polski – nie tylko PRL, ale także Rzeczpospolitej Polskiej, od 31 grudnia 1989 aż do zaprzysiężenia Wałęsy w grudniu 1990. Nie osądzono go – nie wnikam tu, dlaczego, zresztą tego nie wiem; rację, przynajmniej cząstkową, może wszakże mieć cytowany wyżej Roman Graczyk, że chodziło o zademonstrowanie ciągłości pomiędzy PRL a RP (Graczyk nie ma za to racji nazywając III RP hybrydą: trochę wolnej Polski, trochę postkomunizmu) – nikt Wojciechowi Jaruzelskiemu stopni i tytułów nie odebrał, więc w chwili śmierci był generałem i byłym prezydentem, któremu pogrzeb państwowy się należał. Rzeczpospolita podkreśla swój własny majestat okazując szacunek swoim byłym prezydentom, nawet jeśli politycznie są przegrani. Tego właśnie nie może zrozumieć PiS i okolice, dla których każdy prezydent nie-Kaczyński jest zdrajcą, konfidentem, uzurpatorem, w najlepszym razie komunistycznym aparatczykiem.
Po drugie, wiele osób wyrzuca Jaruzelskiemu jego winy, niezaprzeczalne winy, ale wiele go najwyraźniej szanowało. Badania opinii publicznej przeprowadzone w 30 rocznicę stanu wojennego pokazały, że 51%, ponad połowa, współczesnych Polaków decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego uważa za słuszną. Wiele osób z nostalgią wspomina PRL i uważa ją za państwo lepsze od dzisiejszej RP. Nie rozumiem powodów, nie chcę ich analizować, jedynie konstatuję fakt, iż dla – ostrożnie licząc – około połowy Polaków Jaruzelski miał co najmniej tyle samo zasług, co win. Także u sporej część tych, którzy Jaruzelskiego raczej obwiniają niż doceniają, złość, wściekłość na Jaruzelskiego z czasem wyparowała, a przynajmniej straciła niegdysiejszą ostrość. Czas leczy rany, a poza tym skoro modlimy się …jako i my odpuszczamy naszym winowajcom, może faktycznie trzeba odpuścić? Odpuszczenie win nie oznacza ani pochwały niegdysiejszych czynów winowajcy, ani sprzeniewierzenia się pamięci pokrzywdzonych.
Tak czy siak, protestujący przed katedrą, na cmentarzu czy w internetach wcale nie reprezentowali większości, ale mniejszość obywateli naszego kraju. Mniejszość może wyrażać swoje poglądy, może domagać się szacunku dla swojego prawa do wyrażania poglądów, ale nie powinna udawać, że jest większością. Pośmiertne uhonorowanie Jaruzelskiego, z jednoczesnym nieustannym podkreślaniem, że będzie on przedmiotem ocen i zaciekłych sporów pokoleń historyków, do czego niektórzy dodają, iż on sam stoi teraz wobec oceny Boga, a zatem, pośmiertne uhonorowanie Jaruzelskiego jest oznaką szacunku dla tych, którzy sami go szanowali.
Po trzecie, chcę przypomnieć moją notkę sprzed prawie czterech lat: Dwie tradycje. Tam powiedziałem już wszystko, co jeszcze mógłbym tu dodać.