Prawo i Sprawiedliwość zaczęło swoją „kampanię informacyjną”. W radio usłyszałem ekspertów od mediów, którzy ekscytowali się, że PiS swojemu twardemu elektroratowi pokazuje prezesa Kaczyńskiego z panem Rydzykiem na Jasnej Górze, a wyborcom centrowym daje „słowa prawdy”. Eksperci nazwali to segmentowaniem przekazu względem targetu, a mnie natychmiast przypomnieli się kanoniczni czterej znawcy od nawozów i od świata. Uwielbiam medialnych ekspertów od mediów 🙂 Ale ja nie o tym.
Telewizyjny spot „słowa prawdy” był już krytykowany za to, że sztuczny, że aktorzy, że skopiowane ze spotów Republikanów (do tego stopnia, że niektóre fragmenty są zupełnie niezrozumiałe), że spot obarcza Platformę winą za wszystko, także i za to, czemu Platforma nie zawiniła lub co robi lepiej od PiSu. Mnie uderza, iż przekazem jest to, że Platforma robi źle: spot nie stara się nawet uzasadnić, że PiS zrobi lepiej.
W drugim spocie Jarosław Kaczyński otwiera młodzieży drzwi do kariery. Główne przesłanie także jest negatywne: teraz, pod rządami Platformy, drzwi są zamknięte. Nikt nie mówi, ani zresztą nikt nie pyta, jak mianowicie Jarosław miałby te drzwi otworzyć, może za pomocą magii? Co ciekawe, PiS podjął już dwie takie próby. Pierwszą była ustawa nazywana lex Gosiewski, skutecznie poszerzająca dostęp do aplikacji prawniczych. Jej rezultatem jest bezrobocie wśród młodych adwokatów. Drugą miała być powszechna lustracja, która – choć nie powiedziano tego wprost – miała zwolnić dla młodych stanowiska zajmowane przez skażonych komuną starych profesorów, prawników i redaktorów. Strach pomyśleć co teraz zrobi Jarosław, aby otworzyć młodym drzwi?
Ciekawe są radiowe spoty PiSu. Powtarza w nich się skierowana do Tuska inwokacja „proszę mi nie mówić, że nie mam prawa pana krytykować”. Najwyraźniej sztabowcy PiSu założyli, że Platforma będzie się zasłaniać sprawowaną przez Polskę prezydencją i wzywać do zaniechania krytyki rządu, która mogłaby prezydencji zaszkodzić – stąd PiSowskie „mam prawo [krytykować]”. Taki też był tenor przemówienia europosła Legutki. Rzecz w tym, że Platforma tego argumentu nie użyła, a więc PiSowski protest przeciwko kneblowaniu ust prezydencją jest zupełnie chybiony.
Spoty radiowe też koncentrują się na tym, że jest źle, ale w żaden sposób nie uzasadniają tezy, iż po ewentualnej wygranej PiSu będzie lepiej. Można się zresztą nad tymi spotami łatwo i przyjemnie pastwić: w pierwszym absolwentka prawa skarży się, że nie stać jej „na opłacenie aplikacji”. Co to ma znaczyć? Przecież za aplikację się nie płaci, kandydat dostaje się na nią po zdaniu egzaminu, w trakcie aplikacji otrzymuje jakąś marną pensję, aplikantów zaś (patrz czytowany wyżej materiał Rzeczpospolitej) jest obecnie o wiele więcej, niż kilka lat temu. Największą zasługę miał w tym Przemysław Edgar Gosiewski. W drugim spocie kobieta skarży się, że jest szykanowana w pracy, gdyż zaszła w ciążę, a poza tym nie wiadomo, czy jej córeczka zostanie przyjęta do przedszkola. No jasne, pod rządami PiSu, którego radiomaryjne skrzydło chce zamknąć kobiety w domach – zgodnie z zasadą 3xK, czyżby znów jakieś nieuświadomione inspiracje? – kobiety takich problemów nie będą miały, a ustawę żłobkową uchwalono pod rządami Platformy, nie PiSu. I tak dalej.
W najnowszej Polityce Mariusz Janicki i Wiesław Władyka w ten sposób podsumowują ostatnie działania PiSu:
Z jednej strony partia ta wyraźnie umacnia najtwardszy, rydzykowy elektorat, z drugiej strony, niejako podprogowo, zniechęca potencjalnych wyborców do głosowania na PO
gdyż
PiS rozpoczął intensywną kampanie antyfrekwencyją w przekonaniu, że obniżenie frekwencji to klucz do wyborczego sukcesu.
Sam coś podobnego niedawno pisałem. Obraz ten byłby spójny, gdyby nie wielkie billboardy z „premierem Jarosławem Kaczyńskim”, straszące na co drugiej ulicy. Bloger Azrael stwierdził nawet, że
Prawo i Sprawiedliwość zrobiło swoją twarzą w kampanii Jarosława Kaczyńskiego. Swoją najsilniejszą markę, która jednocześnie [jest] jego największym obciążeniem.
Ba, gdy zajrzałem dziś na stronę PiSu, miałem uczucie deja vú, jakbym czytał znany wiersz Majakowskiego. Kłucie w oczy wizerunkiem Jarosława, grożenie, że znów może zostać premierem, mobilizuje przeciwników PiSu, nawet tych umiarkowanych, którzy w tej sytuacji pójdą do wyborów i z zaciśniętymi zębami zagłosują nie-PiS – zapewne większość na Platformę, część na SLD – i wszystkie wysiłki antyfrekwencyjne diabli wezmą.
Przekaz PiSu jest więc niespójny, chybiony, negatywny. Koncentruje się na złej Platformie, nie mówi nic ani o Polsce, ani o planach PiSu na sprawowanie władzy. I, jak wieszcz, znowu sobie zadaję pytanie, czy Jarosław jest tak cyniczny, czy tak oderwany od rzeczywistości? Myślę, że cyniczny Jarosław oddał kampanię młodym – Porębie, Hofmanowi, młodemu Kamińskiemu – z myślą, że jeśli wygrają lub przynajmniej doprowadzą do koalicji z SLD, to dobrze, a jeśli przegrają, to prezes ich wyrzuci. Wtedy jednak prezesa wyrzuci Zbigniew Ziobro.
Zbigniew Ziobro nie musi sabotować kampanii PiSu. Pod wodzą Jarosława, jak przypuszczam, PiS przegra kampanię całkiem samodzielnie. Dla pewności wystarczy przypilnować, żeby do kampanii nie włączył się Jacek Kurski, gdyż ten mógłby rzucić jakiś chwytliwy pomysł, a na co to Ziobrze?